Aryna Sabalenka (1. WTA) i Iga Świątek (2. WTA) od wygranych rozpoczęły rywalizację w WTA Finals. Białorusinka w pierwszym meczu pewnie pokonała Qinwen Zheng (7. WTA) 6:3, 6:4. Znacznie więcej problemów miała nasza tenisistka. Po dwumiesięcznej przerwie przegrywała już z Barborą Krejcikovą (13. WTA) 4:6, 0:3, ale odwróciła losy meczu i zwyciężyła 4:6, 7:5, 6:2. Lepsze wrażenie pozostawiła więc świeżo upieczona liderka rankingu WTA, która już zaczyna głośno mówić o długim panowaniu na szczycie światowych list.
Sabalence już raz w przeszłości udało się objąć prowadzenie w rankingu WTA. Działo się to równo rok temu przed WTA Finals w Cancun. Po turnieju musiała jednak oddać miano pierwszej rakiety świata ponownie na rzecz Igi Świątek, która okazała się najlepsza. Teraz Sabalenka ma gigantyczną okazję, by utrzymać się na pozycji liderki nieco dłużej. - Zawsze chciałam zdominować tour, tak jak Serena (Williams - przyp. red.) i tak jak Iga, która potrafiła to robić przez tak długi czas. I ona wciąż jest blisko. Wszystko rozstrzygnie się po tym turnieju, więc kto wie? - mówiła w rozmowie z Arab News.
Wspomniana Williams potrafiła zajmować pierwsze miejsce w rankingu nieprzerwanie przez 186 tygodni. Pod tym względem razem ze Steffi Graf jest najlepsza w historii. Świątek również ma się czym chwalić. W sumie liderką była przez 125 tygodni (7. wynik w historii), w tym 75 z rzędu (12. wynik w historii). - One są naprawdę inspirujące i oczywiście chcę zdominować rywalizację tak jak one. Ale staram się skupiać na sobie, na doskonaleniu siebie. Muszę mieć pewność, że mam wszystkie narzędzia, aby tego dokonać - dodała Sabalenka.
Aby Białorusinka pozostała na prowadzeniu po WTA Finals, wystarczy, że wygra trzy mecze grupowe lub po prostu awansowała do finału. Jeżeli nie uda jej się to, otworzy się szansa przed Igą Świątek. Wydaje się jednak, że Polka o odzyskanie pozycji numer jeden będzie musiała walczyć dopiero w przyszłym roku kalendarzowym.
Pomiędzy Świątek i Sabalenką zapowiada się więc kolejny pasjonujący bój. To Białorusince jednak w ogóle nie przeszkadza. - Myślę, że to naprawdę wspaniale, że mamy tę rywalizację. Uwielbiam ją, ponieważ zmusza nas do pracy nad sobą i stawania się lepszymi każdego dnia. Motywuje nas to do ciągłej pracy, do ciągłego poszukiwania czegoś nowego, samodoskonalenia zarówno fizycznego, jak i psychicznego - przyznała.