Iga Świątek już przyjechała do Rijadu z bardzo małym marginesem błędu, jeżeli chodzi o możliwość odzyskania pozycji liderki światowego rankingu, a i tak nie wszystko zależało od niej. Mogła wygrać wszystkie mecze, a co za tym idzie cały turniej, ale wystarczyły trzy zwycięstwa Aryny Sabalenki, by nawet to nic Polce nie dało poza zmniejszeniem strat.
Białorusinka już w pierwszym meczu całego turnieju przeciwko Qinwen Zheng wywarła na Polce dodatkową presję. Sabalenka pewnie pokonała Chinkę 6:3, 6:4 i powiększyła przewagę rankingową nad Świątek do 1246 pkt (w rankingu WTA Live oczywiście), dzięki czemu znalazła się o dwa triumfy od zapewnienia sobie pozycji liderki na koniec roku. Naszej reprezentantce nie pozostało więc nic innego jak pokonać Barborę Krejcikovą i wysłać Sabalence sygnał, że jeśli chce zachować "tron", musi być czujna cały czas.
Starcie z Czeszką przed długi czas nie układało się po myśli Polki. Krejcikova wygrała pierwszego seta, wykorzystując sporą liczbę błędów Igi, po której widać było dwumiesięczną przerwę od gry. Zwłaszcza w grze z forhendu. W drugiej partii Czeszka prowadziła już 3:0 z przewagą dwóch przełamań i wydawało się, że to będzie bardzo nieudany powrót naszej reprezentantki.
Jednak Polki nie wolno lekceważyć nawet w takiej sytuacji. Świątek wróciła z bardzo dalekiej podróży i wygrała seta 7:5, doprowadzając do remisu. W decydującej partii z kolei znów zobaczyliśmy taką Igę, jaką wszyscy uwielbiamy oglądać. Może jeszcze nie w absolutnie najwyższej formie, ale na tyle skuteczną, by brutalnie wypunktować coraz mocniej zmęczoną Czeszką i wygrać 4:6, 7:5, 6:2.
Zwycięstwo Świątek z Krejcikovą jest podwójnie cenne. Polka nie tylko popisała się wielkim powrotem, ale utrzymała status quo w kontekście rankingu WTA. Zyskała bowiem 200 punktów i dzięki temu znów traci do Sabalenki 1046 punktów. Oznacza to, że Białorusinka nadal potrzebuje dwóch zwycięstw do zapewnienia sobie pierwszego miejsca na koniec roku. Gdyby Świątek przegrała, Sabalence wystarczyłoby już tylko pokonać Jasmine Paolini w poniedziałkowym (4 listopada) meczu.
Oczywiście sam triumf nad Włoszką może zagwarantować Białorusince pierwsze miejsce po Finals, ale teraz już tylko w przypadku porażki Świątek w drugim meczu. Ten już we wtorek 5 listopada, choć nie wiadomo jeszcze czy z Jessicą Pegulą, czy z Coco Gauff.