Eksperci mówią jednym głosem po meczu Świątek. Wszyscy to zauważyli

Iga Świątek powróciła w wielkim stylu! Mimo że przegrywała w niedzielę z Barborą Krejcikovą już 4:6, 0:3, to ostatecznie wróciła do meczu i zwyciężyła 4:6, 7:5, 6:2. Tuż po zakończeniu spotkania nachwalić się nie mogli dziennikarze i eksperci. "To nie był mecz dla ludzi o słabych nerwach" - napisał Adam Romer z portalu Tenisklub. Takich opinii było jednak zdecydowanie więcej, zwłaszcza że było to dla naszej zawodniczki 60. zwycięstwo w sezonie.

Dla Igi Świątek niedzielne spotkanie było pierwszym z nowym trenerem Wimem Fissette, który zastąpił na stanowisku Tomasza Wiktorowskiego. Powrót naszej zawodniczki po dwumiesięcznej przerwie powinien przyciągnąć zarówno przed telewizory, jak i na trybuny mnóstwo kibiców. Tak się jednak nie stało, co mogliśmy zobaczyć podczas transmisji. - Zerkam na halę i jestem załamany. (...) Dramatycznie to wygląda - wyjawił Bartosz Ignacik.

Zobacz wideo "Najdziwniejszy mecz, który przeżywałem". Michał Potera po szalonym spotkaniu z PSG Stalą Nysa

Eksperci reagują po zwycięstwie Igi Świątek. "Bardzo jej brakowało"

Co do samego meczu, pierwszy set wyglądał źle. Było dużo błędów, kompletnie nie działał forhend i finalnie Świątek poległa 4:6. Początek drugiego seta zapowiadał, że będziemy świadkami dużej wpadki, natomiast przy stanie 0:3, wreszcie doszło do przebudzenia. Iga wygrała cztery gemy z rzędu, co pozwoliło jej wygrać seta, wrócić do gry i zwyciężyć cały mecz 4:6, 7:5, 6:2.

- Troszkę jej nie było, bardzo jej brakowało, ale w końcu jest - podsumował Bartosz Ignacik. "W pierwszym secie Barbora Krejcikova wygrała 34 punkty. Aż 19 Iga Świątek jej oddała niewymuszonymi błędami" - pisał Łukasz Jachimiak ze Sport.pl. Potem uzupełnił, że udało jej się wyciągnąć wynik z podwójnym przełamaniem.

"Poprawa gry Igi Świątek + pomocna dłoń Barbory Krejcikovej = trzeci set" - zaznaczyła po drugiej odsłonie Agnieszka Niedziałek ze Sport.pl.

"Kompletnie zmienił nam się obraz meczu w ostatnich kilkunastu minutach. Bekhend krosowy Igi Świątek to uderzenie, dla którego żyję" - oznajmił podczas drugiego seta Dawid Żbik. I dodał, że było to dla niej 60. zwycięstwo w sezonie.

"Prawdziwa Iga wróciła po tej długiej przerwie dopiero 13 gemów później, przy stanie 4:6, 0:3. Ale za to, w jakim wróciła stylu! Poczuła piłki i ciężar gry o punkty. Kort znowu stał się wolniejszy i znacznie większy po drugiej stronie siatki, znów zaczęło być dużo czasu na każde uderzenie, a wybory tego właściwego stały się nagle oczywiste. Brawo!" - stwierdził Żelisław Żyżyński z Canal+ Sport.

"Trzeba podziwiać Igę. Nigdy nie przestała wierzyć, że może to odwrócić, mimo niekorzystnej sytuacji w drugim secie. Wie na pewno, jak zrobić dobre wejście" - podsumował portal The Tennis Letter, który zaznaczył, że było to dla Polki szóste zwycięstwo z rzędu w WTA Finals.

"Imponujący powrót Igi Świątek w pierwszym grupowym meczu WTA Finals 2024. Pierwsza faza dzisiejszego meczu to wielka walka z samą sobą i ewidentnym problemem z kontrolą gry (szczególnie ze strony forhendowej). 4:6, 0:3 ze stratą podwójnego przełamania - od tego momentu zobaczyliśmy inne oblicze Polki i to pozwoliło, aby odwrócić losy meczu z Barborą Krejcikovą. Zwycięstwo w takich okolicznościach jeszcze bardziej musi budować pewność siebie" - podsumował Szymon Przybysz.

 "To nie był mecz dla ludzi o słabych nerwach. Iga wygrywa z Barborą Krejcikovą. A przecież mogło się to skończyć zupełnie inaczej. Po godzinie gry było 4:6, 0:3 i serwowała Czeszka" - komentował dziennikarz Adam Romer z Tenisklub.

"Nerwowy początek, przerwa zrobiła swoje, a te błędy były wodą na młyn cwanej i solidnej Barbi, która w pierwszym secie grała lepiej niż się spodziewałem. Od 4:6, 0:3 coraz lepsza gra Igi, świetny serwis! Krejci opadła też wyraźnie z sił. Brawo Iga! Jazda!" - skwitował dziennikarz Michał Chojecki.

"Mistrzyni Rolanda Garrosa Iga Świątek odrabia straty ze stanu 0:3 w drugim secie, pokonując mistrzynię Wimbledonu Barborę Krejcikovą. I podtrzymuje swoje nadzieje na miano liderki światowego rankingu na koniec roku" - podkreślił Jose Morgado.

Więcej o: