To był szok dla środowiska tenisowego. W styczniu Danielle Collins mocno postawiła się Idze Świątek w drugiej rundzie Australian Open. Prowadziła wyraźnie w trzecim secie, a jednak to Polka okazała się minimalnie lepsza. Na konferencji prasowej po tym spotkaniu Amerykanka zdradziła, że sezon 2024 będzie ostatnim w jej zawodowej karierze.
Collins otworzyła się wtedy, tłumacząc, że z powodu problemów zdrowotnych nie może dłużej czekać z założeniem rodziny i będzie zmuszona przedwcześnie zakończyć karierę. Kilka dni temu amerykańska tenisistka ogłosiła, że zmienia zdanie i zagra jeszcze przez co najmniej jeden sezon.
- Choć byłam podekscytowana, że mogę zakończyć swoją karierę w mocnym stylu i zacząć nowy etap w moim życiu, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Widziałam się w ostatnich miesiącach z wieloma specjalistami, by lepiej zrozumieć, co mnie dalej czeka, by osiągnąć największe marzenie, czyli założyć rodzinę. Mierzenie się z endometriozą jest wielkim wyzwaniem dla każdej kobiety i w pełni ufam zespołowi, z którym pracuję. Wszystko jednak potrwa dłużej, niż początkowo myślałam - napisała Collins.
Świat tenisa znów był zaskoczony, tym razem zwrotem akcji ze strony Danielle Collins. Amerykanka w ostatnich tygodniach wielokrotnie była bowiem pytana, czy rozważa zmianę decyzji. Zawsze powtarzała, że trzyma się postanowienia o końcu kariery. Nasi amerykańscy rozmówcy nie są jednak zdziwieni ostatnią informacją.
- Cały czas byłem przekonany, że zagra w przyszłym roku. Nie jest kontuzjowana, nie jest w ciąży i w ostatnim sezonie grała w tenisa najlepiej w swojej karierze. Nagrody WTA czy Wielkiego Szlema to duże pieniądze, z których miałaby zrezygnować bez żadnego racjonalnego powodu? - pyta Jared Jacobs, były trener Danielle Collins.
Ten rok rzeczywiście jest najlepszy w karierze Collins. W marcu wygrała dwa wielkie turnieje w Charleston i Miami, w Rzymie doszła do półfinału. Gorsze wyniki przyszły dopiero w drugiej części sezonu, a do tego zamieszanie w trakcie igrzysk w Paryżu. Po ćwierćfinale olimpijskim miała pretensje do Igi Świątek, nazywając ją "fałszywą". Od tego czasu Collins obniżyła loty i być może to ją odwiodło od rezygnacji z zawodowego tenisa.
- Wcale mnie nie dziwi, że Danielle postanowiła grać dalej. Myślę, że wszyscy byli zaskoczeni, że zamierza przejść na emeryturę po epickich występach w 2024 roku. Jest jedną z najlepszych zawodniczek w USA i jedną z najlepszych na świecie, ma ogromną siłę ognia z obu stron. Może pokonać każdego, zawsze i wszędzie. Młodym jest się tylko raz, a czas mija bardzo szybko. Nie mam wątpliwości, że może być wielokrotną zwyciężczynią turniejów WTA w przyszłym roku i stanowi zagrożenie w imprezach wielkoszlemowych dla najlepszych - przekonuje nas Rick Macci, były trener Sereny Williams.
Aktualna forma Amerykanki pozostaje jednak zagadką. Od połowy września nie występowała w turniejach rangi WTA, notując wcześniej cztery porażki z rzędu. Dziś jest 11. w rankingu Organizacji Kobiecego Tenisa. Jej były szkoleniowiec ma pewne obawy, jak mogą wyglądać przyszłoroczne rozgrywki.
- Z pewnością Danielle jest w stanie rozegrać kolejny dobry sezon, chociaż myślę, że będzie to wyzwanie, jeśli nie zacznie osiągać korzystnych wyników już w Australii i nie zdobędzie sporej liczby punktów przed imprezą w Miami. Potem będzie miała wiele punktów do obrony, co może wywołać dodatkową presję - wskazuje Jared Jacobs.
Nasi rozmówcy mają wrażenie, że sukcesy Collins w pierwszym półroczu 2024 wynikały z mniejszego bagażu emocjonalnego. Jacobs pytany o jej obecnego trenera, Ryana Harrisona, wskazuje: "Dobrze znam Ryana. To dobry facet i zna się na tenisie. Myślę, że wyzwaniem dla niego jest fakt, że o zwycięstwach czy porażkach Danielle decydują dziś sprawy, które nie mają nic wspólnego z tenisem. Mają podłoże emocjonalne, a pomoc w radzeniu sobie z emocjami może być trudnym zadaniem dla każdego".
Amerykanka po tym jak ogłosiła, że niebawem kończy karierę, miała poczuć się bardziej "wolna", a bez tego obciążenia psychicznego zaczęła nagle osiągać lepsze wyniki. Wszystko zmienił występ na igrzyskach. W Paryżu Danielle Collins przedwcześnie zakończyła pojedynek z Igą Świątek, wskazując na kontuzję. Tego samego dnia zagrała jednak także w turnieju gry podwójnej. Powstało gigantyczne zamieszanie, które na pewno nie pomogło obu tenisistkom w rywalizacji olimpijskiej.
Collins prezentująca tenis na miarę swoich możliwości należy do absolutnej czołówki WTA. Nie wiadomo jednak, czy będzie w stanie uzyskać taką stabilizację jak w pierwszych miesiącach bieżącego roku. Wiele wyjaśni nam początek kolejnego sezonu, który rusza w Australii już 27 grudnia. Wcześniej Collins wystąpi jeszcze w finałach Billie Jean King Cup w Maladze. Amerykanki w 1/8 finału zagrają ze Słowaczkami, a w przypadku wygranej trafią na Australijki.