- Mecz rozpoczyna się od małego trzęsienia ziemi - mówił Bartosz Ignaciak, komentator Canal+Sport po trzecim gemie, w którym Białorusinka Aryna Sabalenka (2. WTA) straciła swoje podanie z Julią Putincewą (Kazachstan, 35. WTA) i przegrywała 1:2. Wydawało się, że mogę to być słowa na wyrost, ale okazały się, jak najbardziej słuszne, bo na korcie zaczęły się dziać sensacyjne sceny.
Kilka minut później Białorusinka krzyknęła coś w kierunku swojego boksu szkoleniowego po prostym, niewymuszonym błędzie z bekhendu. Zrobiła to w momencie, gdy przegrywała 1:3, 15:40. Po chwili Sabalenka znów wyrzuciła piłkę za linię końcową i przegrywała z podwójnym przełamaniem 1:4. Jakby nieszczęść Białorusinki było mało, to przegrała też kolejnego, długiego gema, rozstrzygniętego na przewagi. Sabalenka była fatalnie dysponowana, nic jej nie wychodziło na korcie. W efekcie po zaledwie 29 minutach było 1:6, a Białorusinka przegrała w tym secie aż sześć gemów z rzędu!
Kazaszka grała znakomicie i wychodziło jej praktycznie wszystko. Jej dyspozycja do znudzenia przypominała tę z III rundy tegorocznego Wimbledonu, kiedy pokonała Igę Świątek 3:6, 6:1, 6:2. W pierwszym secie wygrała 65 proc. po pierwszym i 100 proc. po drugim podaniu! (Białorusinka odpowiednio 54 i 20 proc.). Nie miała też ani jednej szansy na przełamanie, a sama aż trzy razy przegrała swój gem serwisowy. Sabalenka miała więcej winnerów (8-5), ale popełniła również aż o jedenaście więcej niewymuszonych błędów (14-3).
- Każdemu, kto uznał, że Sabalenka ma teraz "autostradę" do fotela liderki rankingu #WTA polecam odpalić mecz trwający właśnie w Wuhan. To nie jest tak, że w tourze jest tylko kilka czy kilkanaście dziewczyn, które umieją grać - napisał na Twitterze Adam Romer, redaktor naczelny magazynu "Tenisklub" po pierwszym secie.
Sabalenka w przerwie poszła na kilka minut do szatni. Po niej Białorusinka wciąż była zdenerwowana. Raz po nieudanym zagraniu upadła jej rakieta, ironicznie się uśmiechała i znów mówiła coś do sztabu szkoleniowego. Nieco pomogła jej jednak Putincewa. W trzecim gemie popełniła aż dwa podwójne błędy serwisowe i została przełamana. Szybko jednak pokazała, że nic sobie z tego nie zrobiła i odrobiła straty. Zachęcała też kibiców do jeszcze większego dopingu.
W piątym gemie Kazaszka prowadziła 30:15 i od tego momentu przegrała trzy akcje z rzędu i znów została przełamana (2:3). Po tym gemie z wściekłością rzuciła rakietą. Potrafiła się jednak podnieść i po chwili znów odrobiła straty. W siódmym gemie Białorusinka zmieniła rakietę, a od kibiców otrzymała brawa. Brawa nie należały się za to Putincewej, która w przerwie między gemami znów miała pretensje do pani arbiter z Chin - Juan Zhang - mówiła coś w jej kierunku, gestykulowała.
Kluczowy dla losów meczu były ósmy i dziewiąty gem tego seta. W ósmym Putincewa przy prowadzeniu 4:3 nie wykorzystała jednego break-pointa i przegrała dwie bardzo długie wymiany. W dodatku po chwili w dziewiątym gemie wygrywała 30:15 i od tego momentu przegrała siedem punktów z rzędu i całego seta 4:6. Białorusinka miała w nim aż cztery razy więcej winnerów (19-5), ale też więcej niewymuszonych błędów (15-7).
To nie był koniec fatalnej serii Putincewej, która na przełomie drugiego i trzeciego seta przegrała aż dziewięć gemów z rzędu! Sabalenka zaczęła grać zdecydowanie lepiej, ale i tak był moment, że była mocno poirytowana. To było przy stanie 2:0 i jej przewadze, by mieć podwójne przełamanie. Nie wiedzieć czemu smeczowała piłkę, która leciała w aut i została skutecznie skontrowana. Białorusinka złapała się za głowę, rzuciła rakietę i pokazywała na linię, nie wierząc, że tak źle oceniła sytuację. Wiceliderka światowego rankingu potrafiła się jednak opanować i po świetnej akcji przy siatce prowadziła 3:0. Putincewa znów nie pokazała klasy i z olbrzymim impetem rzuciła rakietą o bandy reklamowe. To jej nie pomogło, bo do końca spotkania nie wygrała już żadnego gema. Mecz trwał dokładnie dwie godziny.
Czternasta wygrana z rzędu w Wuhan Sabalenki (w tym turnieju w swojej karierze nigdy nie przegrała, a dwa raz cieszyła się z końcowego triumfu - w latach 2018 i 2019) sprawia, że na pewno wygra ranking WTA Race za 2024 rok. Tuż przed WTA Finals zostanie również liderką światowego rankingu WTA i zdetronizuje Igę Świątek. W zestawieniu, które zostanie opublikowane 28 października, to Sabalenka znajdzie się na pierwszej pozycji.
Sabalenka w ćwierćfinale zmierzy się ze zwyciężczynią czwartkowego meczu: Magdalena Fręch (27. WTA) - Beatriz Haddad Maia (12. WTA). Inne pary ćwierćfinałowe to: Coco Gauff (USA, 4. WTA) - Magda Linette (45. WTA), Qinwen Zheng (Chiny, 7. WTA) - Jasmine Paolini (Włochy, 6. WTA) i Jekaterina Aleksandrowa (Rosja, 33. WTA) - Xinyu Wang (Chiny, 51. WTA).