Totalna demolka w Pekinie. 50 minut i koniec

Wicemistrzynie olimpijskie z Paryża Diana Sznajder i Mirra Andriejewa dokonały absolutnej demolki w 1/8 finału turnieju deblowego w Pekinie. Nie były nawet wyraźnymi faworytkami w starciu w ukraińską parą Marta Kostiuk - Ludmyła Kiczenok, więc tym bardziej czegoś aż takiego nie można wręcz było się spodziewać. Rosjanki wygrały w dwóch setach 6:0, 6:1, niszcząc wręcz rywalki w 50 minut.

Sznajder i Andriejewa, które łącznie mają tyle samo lat, co Novak Djoković (37), były absolutną rewelacją tegorocznych igrzysk olimpijskich w Paryżu. Jako Rosjanki startowały oczywiście pod neutralną flagą. W drodze do medalu wyeliminowały nawet słynną czeską parę Barbora Krejcikova - Katerina Siniakova. Dopiero w finale przegrały z Włoszkami Sarą Errani i Jasmine Paolini, ale srebro i tak było wielkim sukcesem.

Zobacz wideo Szeremeta z kolejnymi nagrodami. "Nie będę musiała się bać, co będzie za ileś lat"

Sznajder i Andriejewa powinny grać ze sobą na stałe?

Po igrzyskach przez pewien czas nie kontynuowały współpracy. Na US Open Sznajder zagrała znów ze swoją "standardową" partnerką Czeszką Lindą Noskovą (odpadły w 1. rundzie), a Andriejewa połączyła siły ze znacznie bardziej doświadczoną rodaczką Anastazją Pawluczenkową (dotarły do 1/8 finału). Jednak w stolicy Chin ponownie grają ze sobą i biorąc pod uwagę, co właśnie zrobiły, może powinny rozważyć taki duet w formacie stałym, a nie okazyjnym.

W 1/8 finału zdemolowały bowiem nie byle kogo. Kostiuk i Kiczenok na co dzień też ze sobą nie grają, ale deblistkami są mocnymi. Pierwsza z nich w parze z Eleną Gabrielą Ruse dotarła w tym roku do półfinału Roland Garros, natomiast druga z Ukrainek jest świeżo po wygraniu US Open w parze z Jeleną Ostapenko. Także deblistki z nich nie w kij dmuchał i miały wszystko, by postawić się wicemistrzyniom olimpijskim.

Dominacja to bardzo mało powiedziane

Ale nie postawiły. Na temat samego meczu nie można za wiele napisać. Dominacja jak u Igi Świątek podczas Roland Garros. Jedynego wygranego gema Ukrainki zdobyły na samym początku. Potem Rosjanki wygrały jedenaście gemów z rzędu i to bez większych kłopotów. Rywalki miały co prawda sześć breakpointów, przy czym żadnego nie wykorzystały. Wszystkie statystyki typu punkty z serwisu (28:12), punkty z returnów (21:10) czy punkty po pierwszym serwisie (25:8), to totalna dominacja Rosjanek. Wynik (6:0, 6:1) czasem nie oddaje przebiegu meczu. Jednak tu oddaje. W pełni. 

Podobnie zresztą jak czas. Sznajder i Andriejewa uwinęły się w 50 minut. Teraz czeka je ćwierćfinał z amerykańską parą Sofia Kenin - Bethanie Mattek-Sands. Jeżeli wejdą do półfinału, to tam potencjalnie możemy zobaczyć rewanż za olimpijski finał z Errani i Paolini. 

Więcej o: