Jeszcze rok temu o tej porze Ons Jabeur wygrywała turniej w chińskim Ningbo, nieźle prezentowała się na US Open (IV runda), zaś w lipcu 2023 roku dotarła do finału Wimbledonu (porażka z Marketą Vondrousovą). Wyeliminowała tam zresztą Jelenę Rybakinę i Arynę Sabalenkę. Minęło dwanaście miesięcy, a pozycja Tunezyjki jest po wielokroć gorsza.
Jabeur przede wszystkim na początku tego sezonu grała bardzo słabo. Na Australian Open odpadła już w drugiej rundzie z Mirrą Andriejewą, a w lutym i marcu wygrała tylko jeden mecz, przegrywając aż cztery. Nieco ulgi przyniosła jej gra na mączce, osiągnęła m.in. ćwierćfinał Roland Garros. Na trawie też nie przegrywała już tak masowo, ale wtedy zaczęło trapić ją co innego.
Problemy zdrowotne, konkretniej mówiąc. Jabeur od miesięcy zmagała się z urazem ramienia, a dokładnie barku. Z tego powodu od zakończenia rywalizacji w Wimbledonie (6 lipca) rozegrała tylko jeden mecz, przegrany w sierpniu w Toronto z Naomi Osaką w nieco ponad godzinę (3:6, 1:6). Tunezyjka wycofywała się choćby z WTA 1000 w Cincinnati czy US Open w nadziei, że kontuzjowane ramię w końcu uda się przywrócić do zdrowia.
Niestety nic z tego. Jabeur poinformowała za pośrednictwem mediów społecznościowych, że wraz ze swoim sztabem podjęła decyzję o zakończeniu startów w 2024 roku, by skupić się na pełnym wyleczeniu urazu.
- Ten rok był dla mnie wręcz ekstremalnie trudny. Wszyscy sportowcy wiedzą, jak ważne jest leczenie oraz regeneracja. Dlatego w związku z nadal doskwierającym mi urazem barku, podjęłam wraz z moim zespołem medycznym decyzję o zakończeniu gry w tym sezonie. Podczas procesu leczenia skoncentruję się na działalności charytatywnej, by codziennie robić różnicę. Dziękuję za wsparcie i nie mogę się doczekać powrotu. Do zobaczenia w Australii w 2025 roku! - napisała Jabeur, zajmująca obecnie 22. miejsce w rankingu WTA.