Aleksander Bublik (27. ATP) to jeden z najbarwniejszych tenisistów w tourze. Słynie z ekstrawaganckich zagrań oraz szczerych wypowiedzi, jak ta po meczu w Rotterdamie, gdy cieszył się "ze zwycięstwa o 11 rano", gdyż... lubi sobie pospać. Na korcie 27-latek może być groźny dla każdego, ale przytrafiają mu się też niewytłumaczalne wpadki.
Obecnie Bublik gra z reprezentacją o prawo występu w przyszłorocznych kwalifikacjach Pucharu Davisa. Rywalami są Duńczycy, w składzie których brakuje Holgera Rune (14. ATP), co stawiało Kazachów w roli wyraźnych faworytów. Na początek 27. tenisista świata zagrał z notowanym o 220 miejsc niżej Elmerem Mollerem (247. ATP). I doszło do sensacyjnego rozstrzygnięcia.
Już na początku meczu Bublik miał pewne problemy i w trzecim gemie musiał bronić dwóch break pointów. Jego odpowiedź była piorunująca, wygrał cztery kolejne gemy, a całą partię 6:1. Ale później zaczęły dziać się bardzo zaskakujące rzeczy.
Kazach dwukrotnie stracił serwis, a uzyskane w międzyczasie przełamanie powrotne sprawiało, że przegrywał "tylko" 1:4. A w ósmym gemie bronił kolejnych break pointów - za pierwszym razem się udało, za drugim pogrążył się podwójnym błędem serwisowym i w efekcie przegrał 2:6. Takim samym wynikiem zakończył się trzeci set, w którym Bublik ani razu nie przełamał znacznie niżej notowanego rywala. To ogromna niespodzianka, choć eksperci podkreślają, że Moller zupełnie zdominował faworyta bekhendem.
Po meczu 27-latek, który przegrał piąty kolejny mecz, nie owijał w bawełnę. - To jedna z najbardziej rozczarowujących porażek w mojej karierze. To nie pierwszy rok, w którym gram na wysokim poziomie, ale dzisiaj mój przeciwnik, muszę mu to przyznać, rozegrał niesamowity mecz i wątpię, czy kiedykolwiek jeszcze zagra na tym poziomie. Prawdopodobnie powinienem był zagrać gdzieś lepiej. Nie mam wymówek i nie mogę mieć, gramy u siebie, na własnym boisku, przed własnymi trybunami. Akceptuję porażkę, spróbujemy pokonać Danię - powiedział, cytowany przez portal sport.kz.
Bublik przekonywał, że nie zlekceważył niżej notowanego przeciwnika. - Gdyby tak było, nie wygrałbym pierwszego seta. W nim wszystko było tak, jak powinno, w drugim nie popełniłem żadnych błędów, on grał swój normalny tenis - mówił. I zaczął przekonywać, że wcale nie zaprezentował się tak źle: - Zrobiłem wszystko, co mogłem, nie dało się zagrać lepiej. (...) Rozegrałem dobry mecz, nie było oczywistych i głupich błędów. Trzeba to zaakceptować, zapomnieć i jutro wyjść i wygrać.
Klęska najwyżej notowanego kazachskiego tenisisty nie była jedynym tego dnia zawodem dla tamtejszych kibiców. W drugim spotkaniu ich drugi faworyt Aleksandr Szewczenko (57. ATP) niespodziewanie przegrał 6:7(4-7), 3:6 ze znacznie niżej notowanym Augustem Holmgrenem (166. ATP). To stawia Kazachów pod ścianą - jeśli w niedzielę rano ich debel przegra z Duńczykami, odpadną z rywalizacji. W