W piątek reprezentacja Polski rozpoczęła w Zielonej Górze dwudniową rywalizację z Koreą Południową w Grupie Światowej II Pucharu Davisa. Stawką był awans do przyszłorocznych kwalifikacji do turnieju finałowego. Tylko że nasi rodacy rozpoczęli ją fatalnie. Na start Maks Kaśnikowski poległ z Seong Chan Hongiem. Po nim na kort wyszedł Kamil Majchrzak, ale i jemu nie udało się pokonać rywala. Tym był Soonwoo Kwona. Zarówno Kaśnikowski, jak i Majchrzak ulegli w dwóch setach. Przed sobotnimi zmaganiami sytuacja naszych rodaków była bardzo trudna, o ile nie katastrofalna. Byli o krok od odpadnięcia. Zawodnicy grają do trzech zwycięstw - Polacy musieli więc wygrać kolejne spotkania, by pozostać w grze.
Jako pierwsi na kort tego dnia wyszli Jan Zieliński i Karol Drzewiecki. Zagrali w deblu z Yunseongiem Chungiem i Ji Sung Namem. Na Biało-Czerwonych ciążyła wielka odpowiedzialność. Ewentualna porażka wyeliminowałaby ich z dalszej rywalizacji.
Pierwszy set był bardzo wyrównany. Każda z par pewnie utrzymywała własne podanie i popisywała się dużą skutecznością. Dość powiedzieć, że żaden z duetów nie miał nawet okazji do przełamania. Tak więc o losach partii zadecydował tie-break. W nim Polacy nieco osiedli na laurach. Zaczęli popełniać sporo błędów i szybko pozwolili rywalom zbudować przewagę. Niestety nie byli w stanie już jej zniwelować. I tak przegrali 3:7 i w całym secie 6:7.
Wciąż Polacy pozostawali więc bez wygranego seta z Koreą. Znaleźli się pod ścianą. Nie zamierzali się jednak poddawać. I druga odsłona spotkania znów była bardzo wyrównana. Jednak tym razem szybko doszło do przełamania, bo już w trzecim gemie. I wywalczyli je Biało-Czerwoni. Radość nie trwała długo. Już przy następnej okazji Koreańczycy odrobili stratę i doprowadzili do wyrównania. Zieliński się wściekł - nie utrzymał nerwów na wodzy i aż cisnął rakietą.
Z trudem emocje opanował również kilka minut później, kiedy to rywale wygrali własne podanie i znów wyszli na prowadzenie (3:2). Polacy nie zamierzali odpuszczać. I gra toczyła się cios za cios. Decydującym momentem tej partii był dziewiąty gem. Wówczas polski duet wypracował break pointa i natychmiast go wykorzystał. Tym samym stanął przed szansą, by przy własnym serwisie zamknąć seta. I tak też się stało - 6:4. Doprowadził więc do wyrównania w meczu.
O losach tego spotkania deblowego, jak i o losach Polaków w Pucharze Davisa miał zadecydować trzeci set. Biało-Czerwoni nie poszli za ciosem, a zaczęli partię fatalnie, bo już w gemie numer dwa stracili serwis. Ich sytuacja była coraz bardziej dramatyczna. Choć publiczność z całych sił dopingowała rodaków, to na niewiele się to zdało.
Zieliński i Drzewiecki byli blisko, by wlać nieco nadziei w serca kibiców w trzecim gemie. Wówczas stoczyli kilkunastominutowy bój przy podaniu przeciwników. Mieli dwie szanse na przełamanie. Problem w tym, że żadnej z nich nie wykorzystali. Tym samym Koreańczycy wygrywali już 3:0. I choć później Polacy lepiej radzili sobie w polu serwisowym, to przy podaniu rywali byli bezradni. Nie potrafili odrobić straty. I tak mecz zakończył się naszą porażką 6:7(3), 6:4, 3:6.
Tak więc Polacy przegrali rywalizację z Koreą Południową. To oznacza, że nie zagwarantowali sobie miejsca w przyszłorocznych kwalifikacjach do Davis Cup Finals Stage. Tam wystąpi 16 najlepszych drużyn świata. To jednak nie koniec rywalizacji tego dnia. Nasi rodacy rozegrają jeszcze dwa single. Ich wynik nie będzie miał już znaczenia, więc raczej zostaną potraktowane jako trening czy też sparing.