Sobotni finał kobiet na kortach Flushing Meadows był niezwykle emocjonującym, ale stojącym także na wysokim poziomie pojedynkiem. Ostatecznie to Aryna Sabalenka zwyciężyła 7:5, 7:5, pokonując Jessikę Pegulę. Ale daniem głównym był niedzielny mecz o tytuł panów. W ślady Białorusinki chciał pójść absolutny faworyt Jannik Sinner, który - podobnie jak Sabalenka - triumfował także w Australian Open na początku roku.
Lider rankingu mierzył się z Taylorem Fritzem, który był pierwszym Amerykaninem w finale US Open od Andy'ego Roddicka w 2006 roku. To był dla niego także debiut w finale wielkoszlemowym, co objawiało się sporą nerwowością od pierwszej piłki. Szybko dał się przełamać, mimo że serwis to największa broń Fritza. Ona jednak całkowicie nie funkcjonowała. 26-latek miał spore problemy z trafieniem pierwszego podania, co skutkowało aż trzema breakami w otwierającym secie. Musiało to się skończyć zwycięstwem 6:3 Sinnera.
Reprezentant gospodarzy miał także problemy w wymianach. Włoch celowo je przedłużał i zwykle doczekał się błędów. Fritz w pierwszym secie popełnił ich aż 12, ale w drugiej partii poziom obu graczy poszedł w górę. Obaj bardzo dobrze serwowali - Sinner wygrał 100 proc. punktów po pierwszym podaniu - i winnerów mieli zdecydowanie więcej niż niewymuszonych błędów. W samej końcówce to jednak znów lider rankingu docisnął pedał gazu, a Amerykanin pękł w dziesiątym gemie.
Sytuacja robiła się dramatyczna, albowiem debiutant w wielkoszlemowym finale przegrywał 0:2 w setach. Nadzieje na powrót mogły pojawiać się w trzeciej partii. Fritz najpierw obronił dwa break pointy w szóstym gemie, a za chwilę sam przełamał rywala. Wydawało się, że dwunasty zawodnik świata ma wszystko, aby doprowadzić do czwartego seta, ale ponownie nie wytrzymał presji dziesiątego gema. Włoch doprowadził do wyrównania i od tego momentu Taylora Fritza na korcie już nie było.
Jannik Sinner przy pierwszej okazji zamknął to spotkanie 6:3, 6:4, 7:5, zdobywając drugi tytuł wielkoszlemowy w karierze - drugi w tym roku. Włoch dokonał tego, mimo ogromnych kontrowersji wokół niego z uwagi na aferę dopingową, która ujrzała światło dzienne przed turniejem. W ogólnym rozrachunku ten jednostronny pojedynek mocno zawiódł pod względem poziomu sportowego oraz emocji. Z pewnością nie zapisze się w annałach Wielkiego Szlema.