Mimo 35 lat na karku Victoria Azarenka (20. WTA) nadal należy do światowej czołówki kobiecego tenisa. Choć największe sukcesy Białorusinka odnosiła już kilkanaście lat temu - triumf w Australian Open 2012 i 2013 roku - to obecnie również jest groźną przeciwniczką dla zawodniczek z pierwszej dziesiątki. Od poniedziałku Azarenka rywalizowała na US Open, gdzie w 2007 roku sięgała po tytuł w grze mieszanej.
W pierwszym spotkaniu białoruska tenisistka pokonała 3:6, 6:1, 6:1 Ukrainkę Yulię Starodubtsevą (146. WTA), natomiast w drugiej rundzie była lepsza od Clary Burel (56. WTA), z którą bez większych problemów wygrała 6:1, 6:4. Na etapie 1/16 finału Victoria Azarenka zmierzyła się z Yafan Wang (80. WTA). Wydawało się, że ze względu na tak dużą różnicę w miejscach rankingowych 35-latka nie powinna mieć kłopotów z pokonaniem Chinki.
Tymczasem już w pierwszym secie młodsza o pięć lat Wang pokazała, na co ją stać. Przy remisie 4:4 najpierw przełamała dawną mistrzynię, a następnie wygrała przy swoim podaniu. W drugiej części gry to Azarenka przejęła inicjatywę, mimo że znów Chinka zwyciężyła przy jej serwisie już w pierwszym gemie. Od tamtej pory w grze Białorusinki było zdecydowanie więcej spokoju. Wygrywała gema za gemem, aby ostatecznie triumfować 6:3.
To sprawiło, że o ostatecznej zwyciężczyni piątkowego meczu zadecydowała trzecia odsłona. Czy Victoria Azarenka po wygranej w drugim secie utrzymała dobrą passę? Nic bardziej mylnego. To 80. w rankingu Yafan Wang znalazła sposób na zdecydowanie bardziej doświadczoną i utytułowaną rywalkę. Ku zaskoczeniu kibiców i ekspertów, błyskawicznie objęła prowadzenie 4:0, po czym oddała 35-latce tylko jednego gema. Partia zakończyła się wynikiem 6:1 i trwała 40 minut. Na przestrzeni całego pojedynku 30-latka była w nieco lepszej dyspozycji. Tuż po zakończeniu starcia nie kryła radości.
Dzięki wygranej Chinka w 1/8 finału US Open zagra z Paulą Badosą (29. WTA), natomiast Białorusinka wróci do domu.