Od poniedziałku 26 sierpnia najlepsi tenisiści świata rywalizują w ostatnim tegorocznym turnieju wielkoszlemowym, czyli US Open. W Nowym Jorku nie mogło zabraknąć Marii Sakkari (9. WTA). Niezależnie od nawierzchni kortów Greczynka zawsze jest groźną rywalką dla światowej czołówki, co niejednokrotnie udowadniała w przeszłości, chociażby w meczach z Igą Świątek (1. WTA), którą pokonywała trzykrotnie.
Już w pierwszym dniu zawodów mogliśmy oglądać zmagania Sakkari na US Open. Na etapie 1/64 finału jej rywalką była Yafan Wang (80. WTA). Greczynka była w tym pojedynku zdecydowaną faworytką, jednak od pierwszego seta, ku zaskoczeniu ekspertów i kibiców, to Chinka dyktowała warunki gry. Dwukrotnie przełamała przeciwniczkę, nie tracąc przy tym gema przy własnych podaniach.
W końcu na tablicy widniał wynik 5:1. W grze Marii Sakkari widzieliśmy tylko pojedyncze zrywy, które w tym dniu nie wystarczyły do zdominowania Wang. Po wygraniu gema na 2:5 Chinka przy swoim serwisie dopełniła formalności, wygrywając pierwszego seta 6:2. Nie należy jednak zapominać, że jednym z powodów kiepskiej dyspozycji Sakkari były problemy ze zdrowiem, z którymi 29-latka zmagała się w trakcie poniedziałkowego starcia.
W pewnym monecie nie obyło się bez wizyty lekarzy, którzy próbowali "na szybko" wyleczyć jej bark i szyję. Ostatecznie ból okazał się silniejszy. Maria Sakkari zadecydowała, że po przerwie w ogóle nie wyjdzie na kort, aby rozegrać drugą partię. Tym samym została zmuszona skreczować. Co prawda gra Chinki była zdecydowanie lepsza, jednak w trakcie rywalizacji Greczynka musiała jednocześnie zmagać się z dwoma urazami.
Kiedy 29-latka opuszczała kort, emocje wzięły górę. Na jej twarzy pojawiły się łzy. Nieczęsto zdarza się, że dziewiąta rakieta świata żegna się z Wielkim Szlemem już na etapie I rundy. Za to Yafan Wang w 1/32 finału zagra ze zwyciężczynią meczu Diane Parry (60. WTA) - Xiyu Wang (53. WTA).