Iga Świątek po meczu z Mirrą Andriejewą w ćwierćfinale imprezy WTA 1000 w Cincinnati rozmawiała z reporterami Sky Sports. - Myślę, że mamy za dużo turniejów w sezonie. To się nie skończy dobrze. To sprawia, że tenis jest dla nas mniej przyjemny. Zasługujemy na to, żeby trochę więcej odpocząć - powiedziała Świątek.
Słowa polskiej tenisistki w żaden sposób nie były zaskakujące. Nie raz już wypowiadała się w podobny sposób, wskazując, że kalendarz WTA wymaga zmian. Podobne stanowisko wybierały m.in. Jessica Pegula, Coco Gauff czy Aryna Sabalenka. W czerwcu Białorusinka przyznała wprost, że z uwagi na napięty terminarz musi wycofać się igrzysk w Paryżu, by "dbać o zdrowie". Większość ekspertów i kibiców podziela zdanie tenisistek.
Mimo to Jewgienij Kafielnikow, były lider rankingu ATP, dwukrotny mistrz wielkoszlemowy w singlu, zdecydował się skrytykować Igę Świątek. - Ktoś cię zmusza do gry? Wszystko, co ty piep***sz, to narzekanie! Powiem ci, na co zasługujesz! Zasługujesz na dużo mniejsze wynagrodzenie niż teraz! Co ty na to? - napisał Rosjanin na Twitterze. Nie bardzo wiadomo, o co mu chodzi.
Swoją teorię ma rodaczka Kafielnikowa, Daria Kasatkina. Jej zdaniem były tenisista po prostu zazdrości Świątek pieniędzy, jakie zarobiła. Kasatkina zauważyła, że Kafielnikow przez całą karierę zarobił niecałe 24 mln dolarów. Polka - mimo zaledwie 23 lat na karku - już 31 mln. Może rzeczywiście chodzi o zwykłą zawiść?
Logicznie nie da się bowiem tego wytłumaczyć, a zamieszanie jest naprawdę absurdalne. Iga Świątek wskazała na zwykłą oczywistość. Kalendarz WTA jest przepakowany turniejami, zwłaszcza rangi WTA 1000 i WTA 500. Dodatkowo w tym roku odbywały się igrzyska w Paryżu, czego działacze WTA w żaden sposób nie uwzględnili. W trakcie rywalizacji olimpijskiej odbywał się - jakby nigdy nic - turniej w Waszyngtonie. Dwa dni po imprezie o medale w stolicy Francji ruszyły zawody w Toronto. Teraz trwają zmagania w Cincinnati, a za tydzień rozpocznie się Wielkim Szlem w Nowym Jorku.
Igrzyska od początku wyglądały na wciśnięte na siłę w tegoroczny kalendarz kobiecego i męskiego tenisa. Z tego powodu np. Novak Djoković wróci do gry dopiero na US Open. Wiele zawodniczek wycofało się z Toronto, w tym m.in. medalistki Qinwen Zheng, Donna Vekić oraz Iga Świątek. To wszystko ze stratą dla dyscypliny, gdy w największych turniejach nie występują najlepsi z najlepszych.
Dla Igi Świątek start w Cincinnati to 14. turniej w tym roku. Z tego powodu nie wiadomo wciąż, czy będzie mogła reprezentować nasz kraj w finałach Billie Jean King Cup w listopadzie. Polki trzeci raz z rzędu awansowały do zmagań finałowych, trzeci raz udział naszej liderki jest zagrożony. W poprzednich dwóch sezonach Iga nie grała w kadrze z uwagi na terminarz - zawody WTA Finals odbywały się zaledwie kilka dni przed rozpoczęciem Billie Jean King Cup Finals. W tym roku jest podobnie, a zmęczenie z uwagi na igrzyska zdaje się być jeszcze większe.
Działacze nie rozumieją, że zbyt duża liczba spotkań może obrócić się przeciwko nim. Przemęczone tenisistki będą grały coraz słabiej, łapiąc kolejne urazy. Iga Świątek zmierzy się w niedzielę w półfinale z Aryną Sabalenką, która dopiero wraca do formy. Jelena Rybakina ostatnie dwa miesiące ma prawie do zapomnienia z uwagi na zdrowie. Jessica Pegula odbudowuje się w końcu po zawirowaniach z kontuzjami, w półfinale w Cincinnati będzie rywalizować z Paulą Badosą.
Będą zmiany po słowach Igi? Wątpliwe. Organizacja Kobiecego Tenisa już ogłosiła kalendarz na 2025 rok. Wygląda prawie identycznie w stosunku do tegorocznego, też 10 imprez rangi WTA 1000 - najwyższej serii po Wielkim Szlemie. Odpowiadając na pytanie Kafielnikowa - oczywiście nikt nie zmusza Igi Świątek czy innych zawodniczek do gry w każdym turnieju, ale też trenują po to, by walczyć o najwyższe osiągnięcia, budować pozycję w rankingu. Mało kto w tourze znajduje się dziś na takim etapie kariery jak Novak Djoković, który może wybierać sobie występy i koncentrować na najważniejszych.