Co za walka Hurkacza. Trzysetowy bój. Musieli przerywać mecz

Groźny upadek w drugim secie, blisko dwudziestominutowa przerwa z powodu padającego deszczu nie przeszkodziła Hubertowi Hurkaczowi w awansie do ćwierćfinału turnieju ATP 1000 na kortach twardych w Cincinnati. Polak błysnął w decydującym, trzecim secie.

Już w piątym meczu z rzędu Hubert Hurkacz (7. ATP) musiał grać trzy sety. Teraz w walce o ćwierćfinał turnieju ATP 1000 w Cincinnati z Włochem Flavio Cobolli (31. ATP). Polak źle bowiem zagrał w drugim secie i dał szansę Włochowi na wrócenie do gry. Decydującą partię Hurkacz rozpoczął znakomicie. Po długiej akcji, w której sprowokował rywala do niewymuszonego błędu z forhendu, zdobył błyskawicznie przełamanie, a po chwili prowadził 3:0. W efekcie Polak miał prosty plan - musiał pilnować swoje gemy serwisowe, by awansować do najlepszej "8" turnieju. Hurkacz grał jednak jak natchniony i w szóstym gemie znów przełamał rywala i prowadził 5:1! Włoch trochę mu pomógł, bo popełnił w tym gemie aż trzy niewymuszone błędy. Trzeci set trwał zaledwie 29 minut, a Polak przegrał w nim tylko jednego gema.

Zobacz wideo Co dalej z Igą Świątek? "Przeżyła ogromne napięcie. To był wielki cios"

Hurkacz grał dużo lepiej niż z Nishioką

Już po pierwszym gemie piątkowo-sobotniego (zaczął się o godz. 23, a skończył o 1 w nocy) pojedynku widać było, że Hubert Hurkacz (7. ATP) jest w zdecydowanie lepszej dyspozycji, niż na początku starcia z Japończykiem Yoshihito Nishioką (52. ATP). Polak zdecydowanie lepiej serwował i poruszał się po korcie, popełniał mniej niewymuszonych błędów. Przede wszystkim zdecydowanie łatwiej wygrywał swoje gemy serwisowe. Najlepiej świadczą o tym liczby - w pierwszym secie meczu z Nishioką musiał bronić aż osiemnaście break-pointów! Teraz w pierwszej partii starcia z Włochem - ani jednego!

Polak w dodatku dużo lepiej grał na returnie. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W szóstym gemie Włoch serwował i doszło do gry na przewagi. Przy drugiej Włoch popełnił niewymuszony błąd z bekhendu i trafił w siatkę. Po chwili doszło do długiej wymiany, którą Polak skończył efektownym wolejem przy siatce i przełamał rywala! Potem pewnie wygrał dwa swoje gemy serwisowe i pierwszego seta w zaledwie 31 minut. Polak zwyciężył w nim w aż 85 proc. punktów po pierwszym podaniu (17/20). Popełnił też tylko pięć niewymuszonych błędów (rywal - 6).

Już w pierwszym gemie drugiego seta Hurkacz mógł mieć tzw. autostradę do zwycięstwa. Nie wykorzystał jednak aż trzech break-pointów. Dwa z nich zmarnował po nieudanych returnach z bekhendu. Jak niewykorzystane szanse były bolesne, Polak błyskawicznie się przekonał. To on bowiem stracił swoje podanie i przegrywał 1:3. W dodatku przy ostatniej akcji w tym gemie Hurkacz upadł na kort i kibice przez chwile mieli chwile niepokoju. Na szczęście, najlepszemu polskiemu tenisiście nic się nie stało.

Wtedy znów zaczął padać deszcz i była druga blisko dwudziestominutowa przerwa w grze. Polak długo podczas niej rozmawiał, a właściwie to słuchał swojego trenera - Craiga Boyntona.

Przerwa nie zadziała pozytywnie na Polaka. Miał on nawet serię przegranych 13 z 15 akcji. Musiał też bronić break-pointa, by nie przegrywać 1:5. Obronił go, ale niewiele mu to dało, bo Włoch grał jak w transie i pewnie wygrał seta 6:3. Cobolli popełnił w nim zaledwie dwa niewymuszone błędy (Polak - 7) i miał dwa winnery więcej (9-7). A potem doszło do decydującej partii, którą opisaliśmy na początku tekstu.

Hurkacz w ćwierćfinale zmierzy się ze zwycięzcą meczu: Frances Tiafoe (USA, 27. ATP) - Jiri Lehecka (Czechy, 35. ATP).

1/8 finału turnieju w Cincinnati: Hubert Hurkacz - Flavio Cobolli 6:3, 3:6, 6:1.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.