Jeżeli chodzi o rywalizację w Palermo, to największymi nazwiskami na liście uczestniczek były zdecydowanie Qinwen Zheng oraz odbudowująca formę po problemach zdrowotnych Czeszka Karolina Muchova. Obie wystąpią na igrzyskach olimpijskich, więc potencjalne zwycięstwo w turnieju dałoby im bez wątpienia sporego motywacyjnego "kopa". Faworytki nie zawiodły, bowiem faktycznie spotkały się w finale. Muchova po drodze wyeliminowała m.in. Polkę Katarzynę Kawę, która po jednym secie (przegranym 6:7(14)) musiała wycofać się przez kontuzję.
Chińsko-czeski finał, choć pozbawiony tie-breaków, był niezwykle wyrównany i trwał prawie trzy godziny. Najkrótszy z trzech setów rozstrzygnięty został po 51 minutach. Serwis nie był zbyt mocną stroną obu zawodniczek, bo Muchova traciła podanie siedem razy, a Zheng pięciokrotnie. Pierwsza partia padła łupem Chinki (6:4), zaś druga Czeszki (również 6:4). W trzeciej ewidentnie to tenisistka z Azji zachowała więcej sił. Zwłaszcza w obliczu wielu długich wymian, które spowodowały, że mimo wyniku 6:2 w decydującej partii, trwała ona prawie godzinę.
Co do turnieju w Budapeszcie, to był on nieco słabiej obsadzony od włoskich zawodów. Diana Sznajder (zagra na igrzyskach jako tenisistka neutralna) była w nim rozstawiona z jedynką i przyznać trzeba, że szła przez rywalizację bardzo pewnie. Do finału straciła zaledwie jednego seta. W nim stanęła naprzeciwko Białorusinki Aliaksandry Sasnowicz. Starcie to było znacznie mniej wyrównane niż mecz o tytuł w Palermo. Punktem wspólnym był słabiutki serwis, bo w dwusetowym pojedynku mieliśmy aż dwanaście przełamań. Sznajder udało się jednak wywalczyć o dwa więcej i to właśnie one zdecydowały o jej triumfie 6:4, 6:4.
Oba turnieje wpłynęły na ranking WTA Race decydujący o tym kto na koniec sezonu zagra w Rijadzie w WTA Finals. Sznajder awansowała w nim na 22. pozycję, z kolei Zheng powróciła na dające awans do Finals ósme miejsce, choć jej przewaga nad Jeleną Ostapenko to zaledwie 70 pkt. Jedyną pewną gry w Arabii Saudyjskiej zawodniczką jest rzecz jasna Iga Świątek, ale wydaje się, że Jelena Rybakina, Jasmine Paolini oraz Aryna Sabalenka też są blisko.
Białorusinka spadła co prawda na czwarte miejsce i musi się z lekka oglądać się za plecy, zwłaszcza jeżeli uraz oraz przerwa wpłyną negatywnie na jej formę. Niemniej Sabalenka nie zagra na igrzyskach, co rankingowo może jej pomóc. Ponieważ gdy Paolini, Gauff, Krejcikova czy Zheng będą rywalizować w Paryżu, Białorusinka zawalczy o punkty w turnieju w Waszyngtonie, który w tym roku będzie niejako opcją dla nieobecnych na igrzyskach. Pewne jest, że musi zacząć nadrabiać stracony czas, a więc i punkty. Konkurencja nie śpi.