Maja Chwalińska (201. WTA) bardzo dobrze radzi sobie w tym sezonie. Dotarła aż do trzech finałów, z czego w jednym zwyciężyła. Miało to miejsce we francuskim Montpellier. W decydującym starciu pokonała Oksanę Sielechmietjewą i to dość gładko, bo 6:3, 6:2. Był to dla niej szósty tytuł w karierze, ale pierwszy tak wysokiej rangi. Z kolei w tym tygodniu świetnie radzi sobie w Porto, gdzie właśnie dotarła do finału turnieju!
W sobotę Chwalińska zmierzyła się w półfinale turnieju ITF 75 w Porto z Lanlaną Taraudee (191. WTA) - tenisistką rozstawioną z piątką w portugalskich rozgrywkach. Po zwycięstwach nad Gruzinką Mariam Bolkwadze, Chorwatką Antoninie Ruzić oraz Holenderką Arianne Hartono, Polka wydawała się być jednak minimalną faworytką sobotniego półfinału. Potwierdziło się to na korcie.
Już w pierwszym secie Chwalińska pokazała się ze znakomitej strony. Po 40 minutach rywalizacji prowadziła już 1:0, a w pierwszej partii oddała rywalce tylko dwa gemy. W drugiej partii mecz się nieco bardziej wyrównał, ale i tak bliżej końcowego sukcesu była nasza zawodniczka.
Po szóstym gemie doszło do niespodziewanej przerwy. Chwilę później przy stanie 4:2 dla Polki Taraudee musiała kreczować. Tym samym Polka wygrała dziesiąty mecz z rzędu i zagra o kolejny triumf!
Przed Mają Chwalińską czwarty finał w tym sezonie i szansa na drugi tytuł. W niedzielę zmierzy się z lepszą z pary Gabriela Kuntson - Tessah Andrianjafitrimo. Godzina finału nie jest jeszcze znana.