W 2022 roku Katarzyna Piter zrezygnowała z rywalizacji singlowej i skupiła się na deblu. Ten sezon jest dla niej słodko-gorzki. Niejednokrotnie kończyła udział w imprezie już w pierwszej rundzie - tak było m.in. podczas tegorocznego Wimbledonu - ale też trzykrotnie dotarła do finału. Tak było w Challengerze w San Luis Potosi, Lleidzie czy Walencji. W każdym z tych turniejów towarzyszyła jej inna partnerka. Ostatecznie triumf udało jej się odnieść w ostatniej z wymienionych imprez. Wówczas w duecie z Fanny Stollar pokonały Angelikę Moratelli i Renatę Zarazuę. I z tą samą partnerką Polka rozpoczęła rywalizacji w WTA 250 w Budapeszcie, gdzie razem bronią tytułu. Co więcej, są blisko, by zrealizować cel.
Jak na razie turniej przebiega po myśli Polki i jej partnerki. Panie zameldowały się w półfinale, nie tracąc przy tym nawet seta. I podobnie było w starciu o finał. W piątek ich rywalkami była najwyżej rozstawiona para - Ellen Perez i Timea Babos.
Każdy z duetów miał spore problemy, by utrzymać własne podanie. Dość powiedzieć, że tylko w jednym gemie pierwszego seta nie wywalczono break pointów. Początek meczu nie był łatwy dla polsko-węgierskiej pary. Już w pierwszym gemie znalazła się w tarapatach i musiała bronić się przed przełamaniem. Na szczęście nasza rodaczka i jej partnerka utrzymały nerwy na wodzy i wygrały przy własnym serwisie. Co więcej, przy najbliższej okazji odebrały podanie przeciwniczkom, dzięki czemu prowadziły już 2:0.
Ich radość nie trwała jednak długo. W trzecim gemie znów musiały bronić break pointów, ale tym razem skapitulowały. Po chwili australijsko-węgierska para doprowadziła do wyrównania (2:2). Kolejne gemy to kolejne przełamania - dwa na korzyść Polki, a jeden dla przeciwniczek. Dzięki temu to Piter i jej partnerka triumfowały 6:3, wykorzystując już pierwszą piłkę setową.
I znakomicie rozpoczęły też kolejną partię, bo od odebrania serwisu rywalkom. Potem gra toczyła się gem za gem. W szóstej odsłonie Piter znów musiała bronić break pointów i to aż dwóch, ale wyszła z opresji. Dzięki temu wciąż miała przewagę przełamania. Bliska zakończenia spotkania była już w dziewiątym gemie. Znów wypracowała dwa break pointy, a zarazem piłki meczowe, ale ich nie wykorzystała.
Jak mawia stare porzekadło: "co się odwlecze, to nie uciecze". I tak też było w przypadku polsko-węgierskiego duetu. Przy własnym serwisie dokończyły dzieła i to bardzo pewnie, wygrywając do 15 i cały set 6:4. Mecz trwał zaledwie godzinę i 19 minut. Tym samym Polka i Węgierka wyeliminowały główne faworytki do triumfu i teraz same powalczą o tytuł.
W finale zmierzą się z parą Irina Chromaczowa - Anna Danilina. Mecz zaplanowano na sobotę 20 lipca. Godzina rozpoczęcia nie jest jeszcze znana.