Pierwszy set poszedł całkiem gładko. Świątek nie grała może wielkiego meczu, ale tak jak przeciwko Sofii Kenin i Petrze Martić potrafiła w kluczowym momencie wrzucić wyższy bieg, zdobywając przełamanie. Wydawało się, że ten "trawiasty" demon nadal nie jest dla Polki taki straszny, jak go malują, a ona sama z zimną krwią ogra Putincewą i zacznie się szykować do starcia z Jeleną Ostapenko.
Niestety los brutalnie udowodnił nam, że nadal jeżeli w przypadku Igi Świątek coś może się popsuć, to właśnie na Wimbledonie. Na drugiego seta wyszła zupełnie inna Putincewa. Świetnie serwująca, niesamowicie agresywna i bardzo celna. Liderka światowego rankingu nie potrafiła znaleźć na to odpowiedzi. Sama popełniała mnóstwo błędów, serwis przestał robić rywalce jakąkolwiek krzywdę. Efekt był brutalny. Porażka 1:6 w drugim secie, w trzecim secie i koniec tegorocznych marzeń o podboju Wimbledonu.
Świątek w podobnej sytuacji potrafiła dokonać cudu i wybronić się przeciwko Naomi Osace na Roland Garros. Ale paryska mączka to jednak paryska mączka. Polka bez wątpienia poczyniła progres w grze na trawie, ale takich "niemożliwości" jak na kortach ceglanych, jeszcze na Wimbledonie nie potrafi. Zakończyła się więc jej seria 21 zwycięstw z rzędu.
Efekty jej porażki widać także w rankingu WTA. Świątek w 2023 roku dotarła do ćwierćfinału, więc miała czego bronić. Porażka w trzeciej rundzie powoduje, że nasza reprezentantka traci 300 punktów i od poniedziałku 15 lipca oficjalnie będzie mieć na koncie 11 285 punktów. A jaka będzie jej przewaga nad wiceliderką Coco Gauff? To oczywiście zależy od końcowego rezultatu Amerykanki, ale w przypadku jej triumfu w Wimbledonie, 20-latka będzie mieć tych punktów 9933, a więc już "tylko" 1352 mniej od Igi. Wiele odrobić do niej może też choćby Jelena Rybakina, która jeśli wygra turniej, podbije swój dorobek do 7596 pkt i zostanie przy okazji nowym numerem trzy (Aryna Sabalenka nie gra w Wielkiej Brytanii).
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!