Nie takiego początku Wimbledonu oczekiwali kibice Wimbledonu, zwłaszcza w grze pojedynczej kobiet. Najpierw z imprezy wycofała się jedna z faworytek, półfinalistka Wimbledonu z 2021 i 2023 roku, mistrzyni tegorocznego Australian Open - Aryna Sabalenka. Trzecia rakieta świata zrezygnowała, bo cierpi na uraz barku. Chwilę później okazało się, że w turnieju nie wystąpi też Jekatierina Aleksandrowa (22. WTA), która pokonała 6:4, 6:2 Igę Świątek w 1/8 finału tegorocznego turnieju w Miami. Rosjanka w I rundzie miała stoczyć hitowy pojedynek na korcie z Emmą Raducanu (135. WTA), byłą mistrzynią US Open. Nie przystąpiła jednak do gry z powodu choroby.
To jednak nie koniec fatalnych informacji w poniedziałek. Po godzinie 17 okazało się bowiem, że na Wimbledonie nie zagra również kolejna czołowa tenisistka świata - Wiktoria Azarenka (16. WTA). Dwukrotna zwyciężczyni Australian Open (2012 i 2013 rok) wycofała się z turnieju z powodu kontuzji barku. Do takich informacji dotarł dziennikarz Gaspar Ribeiro Lanca. Sama zawodniczka jeszcze nie zdradziła szczegółów swojej decyzji.
35-letnia Białorusinka, która 30 stycznia 2012 roku została numerem jeden światowego rankingu, na otwarcie turnieju miała zmierzyć się z byłą mistrzynią US Open z 2017 roku - Sloane Stephens (50. WTA). Zamiast niej z Amerykanką zagra "szczęśliwa przegrana" z kwalifikacji - Francuzka Elsa Jacquemot (151. WTA).
Azarenka w swojej karierze dwa razy była w półfinale Wimbledonu - w latach 2011 i 2012. Teraz nie będzie mogła poprawić tego rezultatu.