- Nie jestem w stu procentach gotowa. Robimy wszystko, żebym mogła zagrać, ale nie, nie jestem gotowa na sto procent - tłumaczyła Aryna Sabalenka na sobotniej konferencji przed startem Wimbledonu, dodając, że "istnieje szansa", iż nie zagra w meczu pierwszej rundy. - To frustrujące. Nigdy nie doznałam poważnej kontuzji. Ostatni miesiąc był bardzo trudny, zmagałam się z dużym bólem. To także walka mentalna, gdyż trzeba znaleźć pozytywy - dodawała Białorusinka.
W poniedziałkowe popołudnie Aryna Sabalenka przekazała w mediach społecznościowych, że musi wycofać się z turnieju z powodu kontuzji. "Ze złamanym sercem oznajmiam, że w tym roku nie zagram na Wimbledonie. Próbowałam wszystkiego, by się przygotować do zawodów, ale niestety moje ramię ze mną nie współpracuje. Codziennie przekraczałam swoje granice, by zrobić wszystko, co w mojej mocy, ale mój zespół wytłumaczył mi, że granie w tym momencie może tylko pogorszyć sytuację. Wimbledon znaczy dla mnie bardzo wiele. Obiecuję, że wrócę za rok silniejsza, niż kiedykolwiek byłam" - poinformowała w relacji na Instagramie na dwie godziny przed jej planowanym meczem z Eminą Bektas (107. WTA).
Sabalenka pojawiła się w poniedziałkowe popołudnie na treningu i to po nim podjęła decyzję o zrezygnowaniu z gry w Wimbledonie. Stuart Fraser z "The Times" poinformował, że tenisistka "nagle opuściła kort", a jej ramię nie wyglądało najlepiej.
Co dokładnie dolega Sabalence? W trakcie turnieju WTA 500 w Berlinie nabawiła się ona urazu mięśnia obłego, który jest szczególnie narażony na ból trakcie serwisu. Białorusinka zrezygnowała i z Wimbledonu, i z igrzysk w Paryżu, a to oznacza, że będzie miała sporo czasu na przygotowanie się do gry na kortach twardych oraz US Open.
Po rezygnacji Sabalenki jej miejsce zajęła Erika Andriejewa (101. WTA), która zmierzy się z Eminą Bektas. Zwyciężczyni tego meczu w drugiej rundzie zagra z lepszą z pary Donna Vekić (37. WTA) - Xiyu Wang (54. WTA).