Światowi eksperci czekają bardziej na Hurkacza niż na Świątek. Ależ presja

Iga Świątek pojedzie na Wimbledon po trzech tygodniach bez meczu i pierwszy raz od dawna nie będzie pod ogromną presją. Za to Hubert Hurkacz coraz częściej jest wymieniany jako ten, który może a nawet powinien osiągnąć życiowy sukces. Walkę o taki przepowiadają mu czy wręcz domagają się jej od Polaka światowi eksperci.

Christopher Clarey był na ponad stu turniejach wielkoszlemowych. Napisał świetną biografię Rogera Federera - "The Master". Pisze kolejny bestseller, jakim zapewne będzie historia Rafaela Nadala - "The Warrior". A w trakcie Roland Garros 2024 stwierdził, że Hubert Hurkacz może wygrać najbliższy Wimbledon (odbędzie się od 1 do 14 lipca).

Zobacz wideo Iga Świątek przyciąga tłumy na Roland Garros. Co za kolejki!

W niedzielę w Halle najlepszy polski tenisista przegrał 6:7, 6:7 w finale turnieju ATP 500 z Jannikiem Sinnerem, liderem światowego rankingu. Hurkacz otarł się o tytuł i właśnie awansował na siódme miejsce na liście ATP - najwyższe w karierze. A czy faktycznie będzie w stanie lada chwila osiągnąć największy sukces w życiu?

"Awful" - Hurkacz określony tym jednym słowem

Clarey z bliska przyglądał się temu, jak Hurkacz kończył karierę "Mastera" Federera. To był Wimbledon 2021. Szwajcarski geniusz tenisa był rozstawiony z numerem sześć i w ćwierćfinale z Polakiem przegrał 0:6 ostatniego z zaledwie trzech setów. Nasz numer 14 w tamtym wielkoszlemowym turnieju w kapitalnym stylu dotarł do półfinału. Federera, aż ośmiokrotnego mistrza Wimbledonu, Hurkacz pokonał 6:3, 7:6, 6:0. A sensację sprawił już rundę wcześniej, gdy wygrał 2:6, 7:6, 3:6, 6:3, 6:3 z drugim wówczas w rankingu ATP Daniiłem Miedwiediewem.

Szkoda, że trzy lata i 11 turniejów wielkoszlemowych później Hurkacz nie ma niczego, czym mógłby przebić tamte osiągnięcia. Szkoda, że w gruncie rzeczy rację mają ci, którzy brutalnie wskazują, że Hurkacz jest zazwyczaj okropny ("awful" w poniższym wpisie na platformie X) w turniejach wielkoszlemowych.

Jose Morgado to bardzo popularny dziennikarz tenisowy, który patrząc jak mocno i pewnie Hurkacz wszedł na trawę przed Wimbledonem 2024, zastanawia się czy Polak w końcu wykorzysta formę w turnieju wielkoszlemowym. Portugalczyk widzi to, co widzimy wszyscy - ze względu na prezentowaną formę Hurkacz musi być jednym z pretendentów do wygrania Wimbledonu.

Hurkacz ma tenis na znacznie więcej niż jeden półfinał i jeden ćwierćfinał na już 24 wielkoszlemowe turnieje, w jakich wystąpił. To 27-latek, który zasłużenie od długiego czasu jest w światowym top 10. Ale też słusznie światowi eksperci oczekują od niego więcej. Chcą potwierdzenia, że on jest naprawdę top.

Hurkacz stracił rozum? A może zyskał coś, czego nigdy wcześniej nie miał?

Clarey, który przez ponad 30 lat relacjonował turnieje wielkoszlemowe dla "New York Timesa", jest jednym z ekspertów patrzących na naszego Huberta spokojnie. On w ogóle wygląda na faceta, który tenis chłonie jak sztukę. Niby - jak my - siedzi na trybunie prasowej przed otwartym laptopem, ale nie pisze na czas, nie wystukuje relacji niemal na żywo. On raczej z rzadka coś zanotuje. Między jedną a drugą garścią czereśni. Owocami częstuje każdego, kogo ma w zasięgu ręki. A wiedząc, że akurat w danym momencie ma sąsiadów z Polski, powie, że w półfinale Roland Garros jego rodaczka Coco Gauff nie będzie miała szans z Igą Świątek (sprawdziło się). Oraz że Hurkacz, który tak się wkurzył chwilę przed odpadnięciem z tego wielkoszlemowego turnieju, już najbliższy może wygrać (oby się sprawdziło!).

- Byłam zaskoczona aż takimi nerwami Huberta. On jest raczej z tych spokojnych, jak nawet ma rzucić rakietą, to tak, żeby jej przypadkiem nie połamać - uśmiechała się Agnieszka Radwańska, gdy pytałem w Paryżu, jak ona przyjęła wybuch gniewu Hurkacza.

- Nie spodziewałam się, że aż tak się będzie unosił. Ale to jest gra wielkich emocji, wielkiej presji i każdemu się może taka reakcja zdarzyć. W każdym razie ja go nie widziałam wcześniej w takim stanie - opowiadała finalistka Wimbledonu 2012.

Radwańską spotkaliśmy w Paryżu dzień po tym jak Hurkacz przegrał z Grigorem Dimitrowem 6:7, 4:6, 6:7 w czwartej rundzie. Pod koniec tamtego meczu Hurkacz - tenisista powszechnie nazywany "najmilszym gościem w tourze" - zrobił coś, co komentował cały świat. Naprawdę cały! Sędzia Alison Hughes podejmowała trudne decyzje, ale - jak pokazywały telewizyjne powtórki - wykonywała swoją pracę bezbłędnie. Natomiast Hurkacz denerwował się tak bardzo, że nie tylko krzyczał, ale też w pewnym momencie zapytał Dimitrowa, co ten sądzi o próbie zmienienia arbirta meczu!

- Oczom nie wierzę. Hubert Hurkacz właśnie stracił rozum - komentował to dziennikarz Gaspar Ribeiro Lanca. - Jeśli myślisz, że widziałeś już wszystko w tenisowym świecie, nie przegap tego. Hurkacz pyta Dimitrowa, czy zgodzi się zmienić głównego sędziego na innego - dodawał chyba nie dowierzając Jose Moron.

Na gorąco zachowania Hurkacza nie rozumiano, natomiast z czasem dostrzeżono w nim wielkie pragnienie Polaka. On grał z Dimitrowem szósty raz w karierze i szósty raz przegrał. Grał o swój pierwszy ćwierćfinał Roland Garros. A marzył o czymś jeszcze większym. - Człowiek jest niecierpliwy, zawsze chce jak najlepszych rezultatów. Każdego dnia wstaję i staram się być lepszy, poprawiać się. Na tym polega sport. Czuję, że moja gra na mączce się poprawiła. I oczywiście wierzyłem, że mogę wygrać to spotkanie. Cele mam zdecydowanie wyższe - tak Hurkacz podsumowywał swój paryski występ, zakończony w czwartej rundzie.

Chwilę później ciekawe spojrzenie na postawę Hurkacza zaprezentował Michał Kubiak. Były kapitan siatkarskiej reprezentacji Polski jest wielkim fanem tenisa. Był nawet na Roland Garros 2024, żeby obejrzeć z trybun mecze Igi Świątek i Rafaela Nadala.

- W tej sytuacji było widać, że Hubert chyba czuje, że musi dać z siebie trochę emocji - mówił Kubiak. Uznał, że Hurkacz próbując odwrócić mecz z Dimitrowem po prostu poszukał takiej opcji, jakiej nigdy wcześniej nie wymyślił.

- Bo poziomem na pewno nie odstaje od najściślejszej czołówki światowej, jeżeli chodzi stricte o tenis, ale czegoś - kurczę! - brakuje. Myślę, że on to coś niedługo odnajdzie i będziemy się też cieszyć ze zwycięstwa Polaka w szlemie męskim - dodawał Kubiak.

"To w końcu kliknie". Kiedy, jeśli nie teraz?

O tym, że czegoś Hurkaczowi w szlemach brakuje, mówimy od dawna. - Jego na pewno stać na więcej. On dużo potrafi i dużo może. W turniejach wielkoszlemowych nie robi takich wyników, które może zrobić. Bo ma wszystko na to, żeby dochodzić dalej, ale coś nie działa. Myślę, że przede wszystkim głowa. Bo jeśli chodzi o sam tenis i o przygotowanie fizyczne, to ma wszystko. Naprawdę niczego mu nie brakuje. Widząc Huberta we wcześniejszych meczach i Grigora też, bo byłam na ich meczach, stawiałam na Huberta. Niestety, nie zagrał swojego najlepszego tenisa. Koncentracja na ponad seta mu uciekła, chciał wrócić, ale było za późno. Myślę, że jego czas w szlemach jeszcze przyjdzie, że to w końcu kliknie - podsumowywała w Paryżu Radwańska.

Kiedy to kliknie? Kiedy, jeśli nie teraz? W Halle Hurkacz ostro powalczył w finale z Sinnerem, numerem jeden, który w 2024 roku wygrał aż 38 ze swoich 41 meczów i zdobył cztery tytuły. Ale ważniejsze jest półfinałowe zwycięstwo Hurkacza nad Alexandrem Zverevem, finalistą niedawnego Roland Garros. Polak miał dotąd z Niemcem bilans 0:3, a w pamięci mocno siedziały mu dwa zmarnowane meczbole w styczniu w Australii, w finale Unted Cup. Zverev tamten mecz odwrócił, a później razem z Laurą Siegemund ograł Hurkacza jeszcze raz, w parze ze Świątek.

Hurkacz mówił po zwycięstwie w Halle, na terenie Niemca, że to mu ciążyło. Jemu generalnie ciąży to, że choć jest świetnym tenisistą, to wciąż niespełnionym. On chce osiągnąć dużo więcej i wie, że może. Teraz, od 1 lipca, na kortach Wimbledonu, presja na nim będzie szczególna. Sinner, Carlos Alcaraz (mistrz niedawnego Roland Garros), Miedwiediew, może Novak Djoković, jeśli pozwoli mu na to zdrowie - w tym towarzystwie nazwisko Polaka będzie się pojawiało bardzo często. Świat, nie tylko Polska, będzie oczekiwał od Hurkacza potwierdzenia, że wreszcie przychodzi jego czas. Na jego nawierzchni, w jego ulubionym turnieju.

Hurkacz pod presją większą niż Świątek

Tak naprawdę dla polskiego kibica to będzie sytuacja dziwna, bo Hurkacz znajdzie się pod większą presją niż Świątek. O nim wielki Boris Becker (mistrz trzech Wimbledonów) pisze jak o tenisiście stworzonym do gry na trawie. A o Świątek wszyscy wiedzą, że na trawie dopiero rośnie i w tym roku wszyscy robią zastrzeżenie, że ten proces nie jest teraz najważniejszy. Bo priorytety są inne.

Iga od 8 czerwca odpoczywa od grania. Słusznie - wygrany 6:2, 6:1 finał Roland Garros z Jasmine Paolini był jej 49. meczem w roku (45. wygranym!). Ona w pięć miesięcy sezonu grała średnio mecz co trzy dni. A jeszcze przecież zmieniała kraje, kontynenty, strefy czasowe - szaleństwo! Świątek chciałaby Wimbledon wygrać, to oczywiste. Ale w tym roku jeszcze bardziej chce wrócić w pełni sił na Roland Garros. I na tych kortach wygrać jeszcze jeden turniej - olimpijski. Iga zacznie Wimbledon bez tej presji, którą ma praktycznie zawsze. A Hubert zacznie go z taką presją, jakiej nie miał nigdy. Co z tego wyjdzie, nie wiadomo. Ale wiadomo, że trudno będzie Hurkaczowi o lepszą okazję do zerwania pewnych łatek. I to do zerwania ich przede wszystkim w swojej głowie, a nie w głowach ekspertów i komentatorów.

Więcej o: