Jan Zieliński i Su-Wei Hsieh odnieśli spektakularny sukces niecałe pół roku temu. W Australian Open Polak i Tajwanka zdecydowali się zagrać razem w turnieju miksta. I choć nigdy wcześniej wspólnie nawet nie trenowali, to wygrali tę wielkoszlemową imprezę!
Teraz Zieliński i Hsieh uchodzili za jednych z faworytów rywalizacji w Paryżu. Niestety, sukcesu z Melbourne nie powtórzą. W środę przegrali w półfinale z parą Krawczyk/Skupski. Z Amerykanką i Brytyjczykiem wygrali finał Australian Open, a teraz ulegli im 1:6, 7:6, 4-10.
- Na pewno wiążąc się z Su-Wei przed początkiem Australian Open bralibyśmy takie wyniki w ciemno. Wygranie Australian Open i półfinał Roland Garros na pewno są bardzo satysfakcjonujące. Zwłaszcza patrząc na to, że w zeszłym roku nie wygrałem w mikście ani jednego meczu. Ale w tym momencie jestem lekko rozgoryczony i zawiedziony swoim poziomem gry. Cóż, myślę, że w następnych dniach spojrzę na to bardziej optymistycznie - mówi Zieliński w rozmowie z grupą polskich dziennikarzy.
- My z nimi wygraliśmy w finale Australian Open, to są mecze na ostrzu noża. Wszystkie inne mecze wygraliśmy, w dwóch setach. Ta para jest znakomita, oni już wygrywali turnieje wielkoszlemowe w deblach i mikstach. Trzeba przed nimi zdjąć czapki z głów, pogratulować im. Mam nadzieję, że tu wygrają - dodaje nasz tenisista.
Poproszony o wskazanie, z czego konkretnie w swojej grze jest niezadowolony Zieliński mówi tak: - Zagrałem za bardzo defensywnie, oczekując na błędy, zamiast wziąć sprawy w swoje ręce. Szczególnie w decydujących momentach i na początku meczu, gdzie oni zyskali pewność siebie. W drugim secie zaczęło się to przestawiać, ale oni już byli w rytmie, a mi trudno było znaleźć rytm. W poprzednich dniach nie było opcji, żebym zepsuł return, a dziś on nie funkcjonował dobrze. Ani ja, ani Su-Wei nie czuliśmy się pewnie ani na returnie, ani z końca kortu.
Za niecałe dwa miesiące na tych samych paryskich kortach Zieliński zagra w turnieju olimpijskim. Na pytanie Sport.pl o niedaleką przyszłość odpowiada tak: "Nie może być dwóch polskich par w mikście [w nim będą nas reprezentowali Iga Świątek i Hubert Hurkacz]. Ale do debla jesteśmy już zapisani z Hubertem"
- Widzisz szanse medalowe? - pytam.
- Jak najbardziej! Na każdym turnieju widzę szanse na zwycięstwo. Myślę, że swoim poziomem gry w ostatnich latach pokazuję, że jestem czołówką światową i mam prawo otwarcie mówić, że jestem w stanie rywalizować z każdą osobą i z każdą parą na świecie. Może to brzmieć arogancko, ale z mojej perspektywy jest to pewność siebie. Bez pewności siebie i bez takiej lekkiej arogancji na największych kortach światowych czy w jakimkolwiek innym sporcie nie ma się podejścia do największych trofeów. Trzeba być lekko aroganckim i pewnym siebie - przekonuje Zieliński.