Radwańska przez lata była ostoją całego polskiego tenisa. Swoje momenty miał, chociażby Jerzy Janowicz u panów, ale jedyną osobą z naszego kraju, która potrafiła się w czołówce przez lata utrzymać była właśnie Agnieszka Radwańska. Przeszło 20 wygranych turniejów rangi WTA, a wśród nich jej największy sukces, czyli triumf w WTA Finals w Singapurze w 2015 roku. Polka pokonała wówczas w finale Czeszkę Petrę Kvitovą 6:2, 4:6, 6:3. Dotarła też do finału Wimbledonu w 2012 (porażka z Sereną Williams), a w rankingu WTA była nawet wiceliderką.
Starsza z sióstr Radwańskich bez wątpienia pokazała, że się da. Zaś gdy w 2018 roku zakończyła karierę, zaskakująco krótko czekała na następczynię. Iga Świątek już w 2019 roku zaczęła się powoli objawiać tenisowemu światu, zagrała nawet w finale w Lugano, który przegrała ze Słowenką Poloną Hercog. Ale rok później przyszedł Roland Garros 2020, gdzie dokonała tego, czego Radwańska nie potrafiła. Wygrała turniej wielkoszlemowy. Co było i jest dalej? Wszyscy wiemy.
Agnieszka Radwańska dziś pozostaje obecna w świecie tenisa. Nierzadko bierze udział w turniejach legend przy okazji turniejów wielkoszlemowych. Czasem jest też pytana o swoją następczynię. Nie inaczej było w wywiadzie dla Eurosportu, nagrywanym jeszcze przed startem tegorocznego Roland Garros. Była wiceliderka rankingu WTA nie ukrywała, że pytana o Świątek zawsze stara się być stonowana, powiedzieć nawet za mało niż za dużo, żeby nic nie zostało źle zrozumiane czy wyjęte z kontekstu.
Przede wszystkim jednak z jej wypowiedzi bił ogromny szacunek dla dokonań Świątek. Radwańska podkreśliła, że jest pod dużym wrażeniem jej siły mentalnej.
"Największa siła Igi polega na fizyczności oraz na psychice. Ma siłę mentalną. Od tylu lat wchodzi na kort jako faworytka i jak tak na nią spoglądam z boku, to sprawia wrażenie, jakby nie dźwigała żadnego ciężaru, żadnej presji. Po prostu gra swoje i jest skupiona na swojej grze tak, że nie widzimy u niej żadnych wahań. I też jest bardzo stabilna - gra dobrze albo bardzo dobrze. A to też jest duża sztuka" - usłyszeliśmy.
"Gdy patrzę na nią na korcie, zupełnie nie mam wrażenia, jakby ona dźwigała jakąkolwiek presję. Jest zawsze tak skupiona, że prawie nie ma wahań. Gra dobrze albo bardzo dobrze. A nawet jak zdarzy się trudniejszy moment, to z reguły i tak z niego wychodzi" - dodała Radwańska. Patrząc na to, co stało się później w meczu Świątek z Naomi Osaką, była tenisistka nie miała jeszcze wtedy pojęcia, jak bardzo ma rację.
Finalistka Wimbledonu 2012 zauważyła też jaką przewagę obecnie ma raszynianka nad całą resztą stawki. "Kto może jej teraz w ogóle zagrozić. Ona nie przegra sama meczu. Nie odda nic za darmo. To z nią trzeba wygrać. Zagrać dwa sety na najwyższym poziomie i intensywności godnej Igi. Dziewczyny, które mogą zagrać tak dobry mecz, można policzyć na palcach jednej ręki. Reszta zupełnie mnie nie przekonuje" - stwierdziła Radwańska.
Zapytano ją także czy Iga Świątek wygra kiedyś Wimbledon. Nie ma bowiem tajemnicy, że Polka jeszcze niezbyt dobrze czuje się na trawie. Radwańska z kolei uwielbiała tę nawierzchnię. "Kiedyś na pewno. Już w zeszłym roku zaskoczyła mnie pozytywnie dochodząc do ćwierćfinału. Brakuje mi jeszcze trochę u niej takiej "gierki" na trawie, gdy trzeba zagrać nieco lżej, trochę zwolnić. Ale tego można się nauczyć" - podsumowała Radwańska.