Czwartek w Roland Garros przyniósł kilka niespodzianek. Z turniejem singlistek pożegnały się już Danielle Collins (10. WTA) czy Jelena Ostapenko (11. WTA). Ich los podzieliła także Katerina Siniakova (33. WTA). Czeszka nie poradziła sobie ze 136. w światowym rankingu reprezentantką gospodarzy Chloe Paquet, a także... paryską publicznością.
Kibice w tej edycji turnieju zachowują się na trybunach dość żywiołowo. Pewne trudności miała z tym już Iga Świątek, która w meczu z Naomi Osaką zepsuła jedną z akcji, gdy w jej trakcie usłyszała krzyk jednego nich. Gdy zwróciła na to uwagę sędzi, widzowie zaczęli na nią buczeć. - Czasami gdy jest duża presja i krzykniecie coś w trakcie wymiany albo tuż przed returnem, to naprawdę trudno jest zachować koncentrację. Proszę, wspierajcie nas przed między wymianami, a nie w trakcie - apelowała Polka.
Podobne problemy napotkała w czwartek Siniakova. Publiczność mocno wspierała jej rywalkę i na korcie panował niesamowity hałas. Czeszkę zaczęło to drażnić i również miała sporo pretensji w kierunku sędzi. Gdy zaczęła dopominać się o ciszę, kibice zaczęli przeszkadzać jej jeszcze bardziej. Usłyszała jedynie gwizdy i głośne buczenie.
Z podobną reakcją spotkała się, gdy schodziła na ławkę i znów zwróciła uwagę sędzi. Zachowanie fanów najwyraźniej bardzo zdeprymowało 28-latkę. Choć pierwszego seta wygrała do trzech, w kolejnych nie wytrzymała presji. Gdy zepsuła ostatni serwis w tie-breaku drugim secie, kibice nie mogli pohamować radości. Część z nich zaczęła nawet śpiewać i wspólnie podskakiwać. Siniakova tylko ironicznie się do nich uśmiechnęła i pokazała kciuk w górę. Po tie-breaku przegrała także trzecią partię, a cały mecz 6:3, 6:7 (2), 6:7 (6) i sensacyjnie pożegnała się z turniejem.
W czwartej rundzie znalazła się zatem Paquet. Okazję, by pomścić swoją rodaczkę, będzie miała inna z Czeszek Marketa Vondrousova (6. WTA). Ich mecz zaplanowany jest na piątek 31 maja.