Iga Świątek pokonała 6:1, 6:2 Leolię Jeanjean w pierwszej rundzie Roland Garros. W starciu z francuską kwalifikantką (148 WTA) liderka światowego rankingu była lepsza pod każdym względem i szybko zwolniła kort główny Rafaelowi Nadalowi.
Kiedy kończył się pierwszy set meczu Nadal-Zverev, Świątek przyszła spotkać się z dziennikarzami. - Dawno chyba nie było tu twojej konferencji z tak niską frekwencją? Oczywiście wiadomo, że prawie wszyscy dziennikarze są teraz na meczu Rafy Nadala i powiedz szczerze, czy też już byś tam chciała pędzić, a nie tu z nami siedzieć? - zapytaliśmy Igę.
Świątek się roześmiała i dopiero po chwili, żartując, odpowiedziała: - Ja jestem przeszczęśliwa, że mogę tutaj z wami usiąść i porozmawiać, tak jak co każdy mecz!
Korzystając z możliwości zadania dwóch pytań w imieniu Sport.pl, poprosiłem Igę o wspomnienie pewnego przegranego meczu.
- Przegrane mecze się rzadko dobrze wspominane, ale ty w 2019 przegrałaś z Naomi Osaką w Toronto zacięty mecz grany przed kompletem widzów, po czym powiedziałaś, że właśnie po to grasz w tenisa. Dobrze to pamiętasz? - brzmiało pytanie.
- Nie chodziło nawet o komplet widzów, tylko o to, że grałam wtedy z zawodniczką, która była numerem jeden i jej się postawiłam. Grałyśmy wyrównanego pierwszego seta, w drugim już chyba... Nie pamiętam, jaki był wynik - odpowiedziała Iga.
- Było 7:6, 6:4 - wtrąciłem.
- To właściwie oba sety były wyrównane, to był zacięty mecz i czułam, że mam szansę wygrać nawet z dziewczyną, która jest na topie. Dało mi to nadzieję, że jak będę dalej pracować, to może w przyszłości będę takie mecze wygrywała. I pamiętam, że po tym turnieju zagrałam jeszcze US Open i później miałam kontuzję przez kilka miesięcy. I przez te kilka miesięcy cały czas wracałam do meczu z Osaką i dało mi to ekstra motywację do pracy, poczucie, że warto się nie poddawać, dalej pracować, nawet gdy miałam spadek motywacji ze względu na kontuzję - wspominała Iga.
Wspomnienia Igi należy uzupełnić o tyle, że Osaka była wówczas przez chwilę numerem dwa - po 21 tygodniach na pierwszym miejscu straciła to miejsce na rzecz Ashleigh Barty. Z Igą w Toronto wygrała 8 sierpnia 2019 roku, a cztery dni później wróciła na prowadzenie w rankingu WTA. Natomiast Świątek była wówczas 65. Warto też dodać, że w pierwszym secie miała dwa setbole i choć odpadła w 1/8 finału, to i tak zaliczyła bardzo udany występ, dochodząc do tego etapu z kwalifikacji.
Dziś Świątek jest liderką światowego tenisa. I to już od ponad stu tygodni. Z Osaką ma bilans 1:1. Prawie trzy lata po spotkaniu z Toronto pokonała Japonkę 6:4, 6:0 w finale w Miami.
Osaka jest dziś dopiero 134. w rankingu WTA, bo odbudowuje pozycję po przerwie na urodzenie dziecka. Ich mecz będzie hitem drugiej rundy Roland Garros. I odbędzie się w środę.
Na poniedziałkowej konferencji Świątek mówiła też o swoim nastawieniu na cały turniej. - Czuję się pewna siebie po ostatnich turniejach i po prostu wiem, na co mnie stać na mączce. Ale to nie zmienia faktu, że trzeba wyjść i to pokazać - usłyszeliśmy od światowej numer jeden.
Iga podkreślała, że bardzo dba o koncentrację i dobrą jakościowo pracę dzień po dniu. Zdradziła, że w Paryżu trzyma się swoich rutyn.
- Wracamy do tych miejsc, które już znamy, żeby się poczuć jak w domu. Fajnie jest już znać okolicę, żeby nie musieć nawet się zastanawiać nad logistyką, tylko kontynuować to, co było w poprzednich latach. Jestem taką osobą, która to lubi. Dlatego wszystko zostało tak samo - mówiła o wyborze miejsca, w którym mieszka podczas Roland Garros.
Nie zmienia się paryski adres Igi, natomiast zmienia się to, że ona cały czas staje się coraz lepszą tenisistką. Czego ma świadomość.
- Wyniki też mówią dużo o moim rozwoju, ale dla mnie najwięcej znaczy to, że na przykład zaczynają mi działać uderzenia, które przez długi czas nie działały. Albo to, że już intuicyjnie potrafię zagrać coś, nad czym wcześniej musiałam się zastanawiać, co nie przychodziło mi naturalnie. Na przykład to, że jestem w stanie zaserwować 185 km/h i za darmo wygrywać sobie tym punkty. Albo, że intuicyjnie mogę już sobie zagrać woleja - to znaczy nie chcę zapeszyć, bo wyjdę na kolejną rundę i zobaczymy, czy to będzie działało - ale jestem w stanie zagrać woleja, gdzie zazwyczaj wcześniej jak dotykałam się do czegokolwiek z powietrza, to raczej to psułam - analizowała Świątek. - Takie rzeczy mi pokazują, że robię progres, a niekoniecznie punkty czy statystyki - zakończyła Iga.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!