Hurkacz znów katem "ziemniaka". Polak oswoił największą słabość

Agnieszka Niedziałek
Choć Hubert Hurkacz po tegorocznym turnieju w Rzymie oprawi pewnie w ramkę zdjęcie po sobotnim zwycięstwie nad Rafaelem Nadalem, to cenniejsza pod kątem weryfikacji jego obecnej formy była wygrana w 3. rundzie z Tomasem Martinem Etcheverrym. To właśnie będący w dobrej dyspozycji argentyński tenisista, który też jest specem od "mączki", miał być bardziej miarodajnym testem dla Polaka. A ten ostatni pokazał, że oswaja największą słabość i odczarowuje pechowe miejsce.

- Granie przeciwko Rafie to coś wyjątkowego. To po prostu coś innego, zwłaszcza na ziemi - nawierzchni, na której zdominował rywalizację na ponad 20 lat - podkreślał Huber Hurkacz po zwycięstwie nad Rafaelem Nadalem w 2. rundzie turnieju w Rzymie. I choć jego wygrana 6:1, 6:3 w pierwszym w karierze pojedynku z legendarnym Hiszpanem pozostanie w pamięci całego środowiska tenisowego (ten 14 z 22 tytułów wielkoszlemowych zdobył na "cegle", a w stolicy Włoch triumfował 10 razy), to wszyscy zdają sobie sprawę, że ten ostatni z powodu kłopotów zdrowotnych jest obecnie cieniem samego siebie. Odwrotnie niż Tomas Martin Etcheverry, ale i on teraz musiał uznać wyższość Polaka - 6:7, 2:6.

Zobacz wideo Iga Świątek pokazała zdjęcie z El Clasico

Dwaj "wieżowce", inna gra. Rywal Hurkacza niedawno płakał na korcie, wrócił w wielkim stylu

Hurkacz i Etcheverry należą do grupy tenisowych "wieżowców" i mierzą po 1,96 m, ale ich styl gry identyczny na pewno nie jest. Tak jak nie ma żadnych wątpliwości, że Polak bryluje na szybkich nawierzchniach, tak Argentyńczyk jak ryba w wodzie czuje się na tej najwolniejszej. Oba dotychczasowe występy w finale turnieju ATP - z ubiegłego roku - 24-latek z La Platy zaliczył właśnie na ziemi (Santiago i Houston). Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości co do jego zamiłowania do "mączki" - psa nazwał... Roland Garros. I zrobił to jeszcze zanim w poprzednim sezonie dotarł w tym turnieju do ćwierćfinału, notując przełom w rywalizacji wielkoszlemowej. Po drodze wyeliminował wówczas dwóch rywali z Top20 światowego rankingu.

W tym sezonie Etcheverry znów błyszczy na "cegle", choć trudno było przypuszczać, że tak będzie, gdy w połowie lutego opuszczał ze łzami w oczach kort w Buenos Aires. Skreczował wtedy z powodu kontuzji uda w ćwierćfinale, na oczach rodziny i przyjaciół. Potem opowiadał, że płakał nie tylko z powodu odczuwanego bólu, ale też straconej szansy na półfinał z Carlosem Alcarazem i spodziewanej przerwy w grze.

- Oczami wyobraźni już widziałem te wszystkie kolejne turnieje, w których mnie zabraknie. To część sportu i wiem, że to się może zdarzyć ponownie w przyszłości, ale prawda jest taka, że to była moja pierwsza kontuzja w tourze. Przez całe sześć tygodni dzień w dzień pracowałem intensywnie z fizjoterapeutą, by jak najszybciej wrócić na kort - wspominał niedawno Argentyńczyk.

A wyniki, jakie uzyskał po wznowieniu gry, były najlepszym podsumowaniem tej pracy. Już w drugim starcie po przerwie, w Houston, dotarł do półfinału. Dwa tygodnie później znów zameldował się w czołowej czwórce - tym razem w Barcelonie, po raz pierwszy w karierze w imprezie rangi 500. Kolejne występy w Madrycie i w challengerze ATP w Aix-en-Provence już aż tak udane dla Argentyńczyka nie były, ale ogółem wysłał sygnał, że na ziemi w tym sezonie może być naprawdę groźny.

Hurkacz wygrał mentalny pojedynek

I teraz ,w Rzymie, dla Hurkacza w pierwszym secie od początku do końca był groźny. Bezlitośnie nękał dziewiątego na liście ATP Polaka skrótami i to takimi precyzyjnymi oraz stosowanymi w odpowiednim momencie. Do tego stabilny i skuteczny serwis oraz wywieranie presji częstymi wycieczkami do siatki. Efekt - pewnie i szybko wygrywane gemy i postraszenie nieco rywala w jego gemach serwisowych.

Będący 28. rakietą globu gracz z Argentyńczyk stale czekał na każdy choćby drobny błąd Polaka. Każde nieczyste uderzenie ze strony tego ostatniego skutkowało po chwili zakończeniem akcji winnerem przez przeciwnika. W tie-breaku w pewnym momencie Etcheverry spojrzał po wygranej wymianie w stronę swojego boksu i pokazał palcem na głowę. Ale w kluczowym momencie wojnę psychologiczną wygrał Polak.

Nie bez znaczenia był z pewnością fakt, że Hurkacz w ostatnich latach wyrósł na speca od tie-breaków. W poniedziałek rozegrał 31. w tym sezonie. W nim niekiedy miał nieco pod górkę, ale odpowiadał szybko w najlepszy możliwy sposób. Po dyskusji z sędzią o śladzie po dyskusyjnej piłce rozproszył się nieco i popełnił błąd, by zaraz potem szybko wygrać akcję. Przy wyniku 6-6 co prawda zepsuł pierwszy serwis, ale przy drugim nie zwolnił ręki i zanotował asa (jednego z 11 w tym meczu). Nieraz w tym pojedynku pokazywał, że jest pewny swojej gry. Upór rywala sprawiał, że nieraz krzywił się trochę, ale po sekundzie wracał pewny siebie Hurkacz, który ostatecznie tę mentalną walkę wygrał.

A to właściwie ułożyło przebieg drugiej partii, bo Argentyńczyk utrzymał tempo Polaka jeszcze tylko na jej początku (po jednej z dłuższych akcji obaj z trudem łapali oddech). Potem dziewiąty tenisista świata dalej trzymał nogę na gazie, a ten z 28. pozycji został w tyle. I choć co prawda Etcheverry nie ma szans przy porównaniu do Nadala od kątem osiągnięć, to teraz bez dwóch zdań był trudniejszą i bardziej miarodajną przeszkodą dla 27-latka z Wrocławia.

Hurkacz odczarowuje Foro Italico

A poniedziałkowa wygrana ma dla Hurkacza też nieco symboliczne znaczenie - wyrównał swój najlepszy wynik w turnieju w Rzymie. Poprzednio do 1/8 finału dotarł tam w 2020 roku, gdy stawka uczestników była jednak mniejsza niż obecnie. W kolejnych podejściach jego wizyty na Foro Italico były brutalnie krótkie - do tegorocznego pojedynku z Nadalem nie wygrał tam nawet meczu.

I choć żaden inny turniej w ostatnich latach nie był równie pechowy dla niego jak ten, to odzwierciedlał on właściwie przepaść między wynikami osiąganymi przez 27-latka na szybszych nawierzchniach i na ziemi właśnie. Bo gdy od czasu do czasu błyszczał na "betonie" lub trawie, to z "mączką" zwykle było mu nie po drodze. Ten sezon, jak na razie, sygnalizuje jednak pewną zmianę. Hurkacz zaczął od zdobycia tytułu w Estoril (nigdy wcześniej nie dotarł nawet do finału w imprezie na "cegle"), a następnie w Monte Carlo i Madrycie zatrzymał się na 1/8 finału.

I choć pozycja Polaka w rankingu ATP sprawia, że czołową "16" trudno ogółem uznać za wielki sukces, to wystarczy zerknąć na jego występy na kortach ziemnych z ostatnich lat, by dostrzec, że radzi sobie na nich obecnie lepiej. A przede wszystkim jest stabilniejszy.

Wyniki Huberta Hurkacza na kortach ziemnych:

  • 2019: Monte Carlo - 1. runda, Budapeszt -1. runda, Madryt - 1/8 finału, Rzym - kwalifikacje, Lyon - 1. runda, Roland Garros - 1. runda
  • 2020: Kitzbuehel - 1/8 finału (2. runda), Rzym - 1/8 finału, Roland Garros - 1. runda
  • 2021: Monte Carlo - 2. runda, Madryt - 1. runda, Rzym - 1. runda, Roland Garros - 1. runda
  • 2022: Monte Carlo - ćwierćfinał, Madryt - ćwierćfinał, Rzym - 1. runda, Roland Garros - 1/8 finału
  • 2023 - Estoril - 2. runda, Monte Carlo - 1/8 finału, Madryt - 3. runda, Rzym - 2. runda, Roland Garros - 3. runda
  • 2024 - Estoril - tytuł (1. w karierze na ziemi), Monte Carlo - 1/8 finału, Madryt - 1/8 finału, Rzym - co najmniej 1/8 finału, Roland Garros - ?, igrzyska w Paryżu - ?

Dotychczasowe tegoroczne rezultaty przywołują nieco na myśl 2022 rok, gdy Polak osiągnął dobre wyniki w trzech dużych imprezach na "mączce". Zachowanie stabilności w tym sezonie byłoby szczególnie mile widziane, bo przed Hurkaczem nie tylko występ w zbliżającym się wielkoszlemowym Roland Garros, ale i późniejszy powrót na paryskie korty za sprawą igrzysk.

Więcej o: