Jak?! Niewiarygodny bój Rybakiny w Madrycie. Obroniła dwie piłki meczowe [WIDEO]

Jelena Rybakina po triumfie w Stuttgarcie i pokonaniu Igi Świątek stała się główną faworytką do wygrania w turnieju WTA 1000 w Madrycie. Niewiele brakowało, a wyleciałaby już w ćwierćfinale. Kazaszka stoczyła pasjonujący bój ze swoją rodaczką Julią Putincewą. Obroniła dwie piłki meczowe i ostatecznie po prawie trzech godzinach wygrała 4:6, 7:6 (4), 7:5.

Jelena Rybakina (4. WTA) tak trudnej przeprawy z pewnością się nie spodziewała. Jeszcze niedawno Kazaszka pokonała w Stuttgarcie Igę Świątek, a potem triumfowała w całym turnieju. W Madrycie liczyła na powtórkę. W ćwierćfinale o mały włos nie doszło jednak do wielkiej sensacji. Potwornie trudne warunki postawiła jej rodaczka Julia Putincewa (50. WTA).  Panie spędziły na korcie niemal trzy godziny i po licznych zwrotach akcji lepsza mimo wszystko okazała się Rybakina.

Zobacz wideo Kamil Grosicki jest nakręcony. Będzie chciał sam wygrać mecz

Męczarnie Rybakiny. Sensacja w Madrycie wisiała w powietrzu

Mecz od początku zapowiadał się na bardzo wyrównany. Putincewa już w pierwszym gemie stanęła przed szansą na przełamanie. Rybakina zdołała się obronić i po chwili mogła pójść za ciosem. W kolejnym miała trzy breakpointy, ale żadnego nie wykorzystała. W trzecim gemie zwyciężyła do zera i wydawało się, że przejmuje inicjatywę. Tymczasem jej starsza rodaczka wygrała trzy punkty z rzędu i zrobiło się 4:2. Putincewa imponowała zwłaszcza skutecznością pierwszego serwisu. W pierwszej partii utrzymywała ją na poziomie 86 procent. W tej sytuacji Rybakinie trudno było przełamać. Do końca partii nie miała już nawet ku temu sposobności i przegrała 4:6.

24-latka podrażniona klęską w pierwszej odsłonie, mocno otworzyła drugi set. Przy własnym serwisie wygrała do 15, a chwilę później przy podaniu Putincewej prowadziła 40:15. Wtedy kompletnie się zacięła. Nie była w stanie postawić kropki nad "i", a przełamanie znów wymknęło jej się z rąk. Putincewa zaś poszła za ciosem i sama zrobiła to, co chwilę wcześniej nie wyszło faworyzowanej rywalce.

Wielki powrót Rybakiny. Rollercoaster w Madrycie

Rybakina przegrywała 1:2 i znalazła się pod ścianą. Wtedy pokazała wielką sportową klasę. Po raz pierwszy w tym meczu przełamała, a po chwili wyszła na prowadzenie 3:2. Obie panie od tego momentu grały punkt za punkt. Rybakina kolejną szansę na breaka miała dosłownie w ostatniej chwili. Przy stanie 6:5 wywalczyła piłkę setową. Putincewa zdołała się jednak obronić i oglądaliśmy tie-break. W nim przewaga wyżej notowanej tenisistki była już wyraźna. Rybakina wygrała 7:4 i przedłużyła nadzieje na awans.

W decydującej odsłonie obie panie wykorzystywały przewagę własnego serwisu. Gorąco zrobiło się w czwartym gemie, gdy Putincewa dwa razy mogła przełamać. Rybakina nie dała jednak za wygraną. Po pasjonujących długich akcjach zdołała się obronić i wyrównać na 2:2. Rywalka zaś zaczęła tracić kontrolę nad nerwami. Ze złości aż uderzała rakietą o kort. To tylko napędziło ją do walki. Putincewa niespodziewanie wygrała trzy kolejne gemy i było 5:2. 29-latka stanęła przed gigantyczną szansą na zwycięstwo, ale wtedy znów nastąpił nieoczekiwany zwrot.

Czwarta rakieta świata w ósmym gemie obroniła dwie piłki meczowe, a potem sama przełamała i po chwili wyrównała na 5:5. Wtedy Putincewa kompletnie zgasła i przy własnym serwisie przegrała do zera. Rybakina serwowała więc po zwycięstwo w całym meczu. Prowadziła już 40:0 i znów nastąpił przełom. Nie była w stanie wykorzystać trzech piłek meczowych, ale za czwartym razem już się nie pomyliła. W całym meczu, który trwał 2 godziny i 50 minut wygrała 4:6, 7:6 (4), 7:5.

Dzięki wygranej Rybakina zagra teraz występ w wielkim finale. O tym, z kim przyjedzie jej się mierzyć, zadecyduje wieczorne starcie Aryny Sabalenki (2. WTA) z Mirrą Andriejewą (43. WTA). W drugim półfinale miejsce zapewniły już sobie Iga Świątek i Madison Keys (20. WTA).

Więcej o: