"Co to był za mecz! Kto nie widział, niech żałuje" - tak pojedynku Magdy Linette z Aryną Sabalenką pisał dziennikarz Sport.pl Łukasz Jachimiak. Polka i Białorusinka spotkały się na korcie centralnym imienia Manolo Santany w Madrycie w drugiej rundzie turnieju WTA 1000. Walka od samego początku była bardzo wyrównana. W pierwszym secie Sabalenka zdobyła o jeden punkt więcej (35:34), ale okazał się on decydujący dla wyniku 6:4.
W drugiej partii Polka zdołała jeszcze podnieść poziom swojej gry. "Sabalenka w pewnych akcjach była bezradna. Po kapitalnych wymianach, w których Linette umiała zmieniać kierunki i sprytem odpowiadać na siłę, ona kręciła głową, nerwowo się śmiała, gestykulowała i komentowała wszystko w kierunku swojego sztabu" - pisał Jachimiak. Ostatecznie starcie zakończyło się porażką Magdy Linette 4:6, 6:3, 3:6, mimo że na koniec meczu miała więcej wygranych punktów od swojej rywalki.
Aryna Sabalenka wiedziała, że w tym pojedynku w pewien sposób oszukała przeznaczenie. Jest świadoma swojej słabszej dyspozycji, o czym wspomniała kilka dni temu. - Czuję, że obniżyłam trochę poziom w obrębie tej hipotetycznej "Wielkiej Trójki", w ostatnim miesiącu bardziej przypomina to "Wielką Dwójkę" - mówiła w sposób humorystyczny, ale symptomatyczny.
Po meczu przeciwko Magdzie Linette bardzo komplementowała polską tenisistkę. - Magda jest topową tenisistką, to był bardzo trudny mecz. Spotkania z nią nigdy nie są łatwe. Miałam dzisiaj wzloty i upadki, ale jestem zadowolona, że ostatecznie udało mi się awansować do kolejnej rundy - przyznała podczas wywiadu Białorusinka.
W następnym meczu obrończyni tytułu turnieju WTA 1000 w Madrycie zmierzy się ze zwyciężczynią z meczu Katie Boulter - Robin Montgomery.