Iga Świątek (1. WTA) w przeciwieństwie do dwóch poprzednich spotkań w Miami, tym razem nie miała dobrego początku. To też zasługa rywalki. Rosjanka od początku grała bardzo dobrze, odważnie, miała sporo winnerów. W efekcie już w pierwszym gemie przełamała najlepszą tenisistkę świata. Polka mogła szybko odpowiedzieć, bo w aż trzech następnych gemach serwisowych Rosjanki były równowagi, ale nie potrafiła wykorzystać szans.
Niestety dla Świątek, potem okazało się, że to jedno przełamanie zadecydowało o losach seta. Aleksandrowa nie przegrała bowiem swojego podania. Wygrała 75 proc. punktów po pierwszym i 59 proc. po drugim serwisie (Polka odpowiednio 71 i 45 proc.). To Rosjanka miała więcej winnerów (17-8) i popełniła tylko jeden niewymuszony błąd więcej (17-16).
- Jesteśmy trochę zaniepokojeni. W pierwszym secie zdecydowanie lepiej radziła sobie Aleksandrowa - mówili komentatorzy Canal+Sport.
Polka, podobnie jak po przegranym secie z Czeszką Lindą Noskovą (31. WTA), znów udała się na kilka minut do szatni. W starciu z Noskovą to pomogło - od razu zaczęła lepiej grać. W nocy z poniedziałku na wtorek było inaczej. Świątek grająca mocno poniżej swoich możliwości już w trzecim gemie została przełamana. Gdy Rosjanka wygrała swoje podanie i prowadziła 3:1, trener Tomasz Wiktorowski powiedział do Polki: "To jest jeszcze do zrobienia".
Po chwili Świątek znów przegrała swoje podanie i przegrywała 1:4! - Co ta Aleksandrowa dziś gra. Naprawdę chapeau bas - mówił Bartosz Ignacik, komentator Canal+Sport.
Rosjanka nie wypuściła już wielkiej szansy na zwycięstwo. W ostatnim gemie, w którym serwowała, grała pewnie i po chwili mogła cieszyć się z historycznego zwycięstwa, bo pierwszy raz w karierze pokonała liderkę światowego rankingu WTA.
Aleksandrowa w ćwierćfinale zmierzy się z Amerykanką Jessicą Pegulą (5. WTA), która pokonała swoją rodaczkę Emmę Navarro (20. WTA) 7:6 (7:1), 6:3.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!