WTA 1000 w Dubaju nie ułożył się po myśli Igi Świątek (1. WTA). Choć pewnie dotarła do półfinału imprezy, to na tym etapie dość niespodziewanie uległa 4:6, 4:6 Annie Kalinskiej (40. WTA). Polka popełniła sporo błędów i nie była w stanie utrzymać nerwów na wodzy, dając nawet upust złości na korcie, co nie często jej się zdarza. Tym samym to właśnie Rosjanka awansowała do finału. Tam czekała Jasmine Paolini (26. WTA), która wyeliminowała 6:2, 7:6 (6) Soranę Cirsteę (22. WTA).
Trudno było wskazać faworytkę do tytułu. Obie panie mierzyły się dotąd dwukrotnie i każda z nich odniosła jedno zwycięstwo. Mimo wszystko większe szanse przed sobotnim finałem dawano Włoszce. Nie dość, że znajdowała się wyżej w klasyfikacji generalnej, to mogła pochwalić się też jednym triumfem w turnieju rangi WTA - Portoroz 2021. Rosjance nie udało się jeszcze nigdy wygrać, choć była w finale w Tampico 2023. Teraz stanęła więc przed wielką szansą.
Pierwszy set był dość wyrównany, choć lepiej zaczął się właśnie dla Kalinskiej. Już w pierwszym gemie przełamała Paolini i to do 15, wykorzystując pierwszego break pointa. Jej radość nie trwała jednak długo. W gemie numer cztery straciła przewagę. Tym razem to Włoszka skorzystała z błędów rywalki i doprowadziła do przełamania powtórnego i wyrównania (2:2).
To nie był jednak koniec emocji. Zawodniczki miały dość duże problemy z utrzymaniem własnego serwisu. Kolejne dwa gemy to kolejne dwa przełamania, po jednym na korzyść każdej z nich. Dość powiedzieć, że nie zanotowały ani jednego asa. Dopiero w końcówce seta jedna z tenisistek wykazała większą inicjatywę. Mowa o Rosjance. W dziewiątym gemie ponownie wygrała przy podaniu Włoszki i wyszła na prowadzenie 5:4.
Chwilę później miała niepowtarzalną szansę, by zamknąć partię. W końcu to ona serwowała. I finalnie dopełniła dzieła. Tym razem nie popełniła błędów przy podaniu i wykorzystała już pierwszą piłkę setową, triumfując 6:4. W związku z tym to Kalinska była bliżej upragnionego tytułu i to nie byle jakiego, bo rangi WTA 1000.
Rosjanka poszła za ciosem w drugiej odsłonie spotkania. Ponownie już w pierwszym gemie przełamała Paolini, a następnie utrzymała własne podanie, dzięki czemu prowadziła 3:1. Włoszka była coraz bardziej poirytowana. Co chwilę mówiła do siebie pod nosem, a jej mowa ciała wyrażała dość spore niezadowolenie. Mimo to się nie poddała i próbowała odrobić stratę.
I udało jej się zrealizować cel już w szóstym gemie. Doprowadziła do przełamania powrotnego i wyrównała stan rywalizacji na 3:3, a chwilę później wygrała przy własnym serwisie, wychodząc na prowadzenie - 4:3. Kalinska nie dawała jednak za wygraną i już w następnym gemie wyrównała.
Później gra toczyła się punkt za punkt. W decydującym momencie seta to jednak Paolini utrzymała nerwy na wodzy. W 12. gemie wypracowała sobie break pointa i od razu go wykorzystała, triumfując 7:5. Tym samym rywalizacja rozpoczęła się niemal od początku.
Do wyłonienia triumfatorki turnieju potrzebny był trzeci set, który rozpoczął się od serii przełamań - dwóch na korzyść Kalinskiej i jednym dla Paolini. Później każda z zawodniczek wygrywała przy własnym podaniu, co sprzyjało Rosjance. Przez chwilę Kalinska znalazła się w tarapatach. W ósmym gemie to rywalka miała break pointa, ale tenisistce udało się wybronić, dzięki czemu prowadziła już 5:3 i była o krok od triumfu.
Włoszka jednak nie odpuszczała. W dziesiątym gemie znów Rosjanka musiała bronić podania, ale tym razem już nie podołała wyzwaniu. Tym samym po wielu minutach trzeciej partii ponownie doszło do wyrównania (5:5). Co więcej, już chwilę później Paolini wygrała przy własnym serwisie i teraz to ona była o krok od triumfu.
Włoszka grała jak nakręcona. Po kilku minutach przypieczętowała triumf, przełamując rywalkę, a raczej rozbijając ją w pył - do 0. To Paolini triumfowała w secie 7:5 i w całym meczu 2:1. W ten sposób zdobyła drugi tytuł WTA w karierze, a pierwszy rangi 1000.
Jasmine Paolini - Anna Kalinska - 4:6, 7:5, 7:5.