Matteo Berettini nie tak dawno był jednym z najlepiej zapowiadających się tenisistów świata. Wygrał siedem turniejów ATP, a w 2021 r. dotarł do wielkiego finału Wimbledonu, eliminując po drodze naszego Huberta Hurkacza. Na początku 2022 r. był szóstym zawodnikiem rankingu ATP, a dziś jest dopiero 124. Przyczyniła się do tego także kontuzja, z którą mierzy się od ostatniego US Open. Teraz tenisista mocno pracuje, by wrócić do rywalizacji na najwyższym poziomie. Jakby mało mu było problemów, to właśnie doszedł mu kolejny.
Włoska prasa plotkarska szczególnie mocno zainteresowała się jego związkiem z 38-letnią tancerką Melissą Sattą. Jak zauważyło kilka portali, w tym włoskie "Elle", para od dwóch miesięcy nie podzieliła się ani jednym wspólnym zdjęciem na Instagramie. Ostatni raz pokazali się razem, jak wspólnie świętują Boże Narodzenie. Od tego czasu nastała cisza. Zostało to odebrane jako znak potężnego kryzysu w ich relacji.
Okazuje się również, że Berettini i Satta spędzili ostatnie walentynki z dala od siebie. Podczas gdy tenisista przygotowywał się do marcowego Indian Wells, gdzie zamierza wrócić na kort, tancerka doskonale bawiła się w górach. Jeździła na nartach wraz z grupą przyjaciół i synem Maddoxem, którego ma z poprzedniego związku ze słynnym piłkarzem Kevinem-Princem Boatengiem.
Tygodnik "Oggi" stwierdził nawet, że para właściwie już się rozstała i lada moment powinna to oficjalnie ogłosić. Powodem zerwania miały być odmienne plany na przyszłość. Satta miała nalegać, by powiększyć rodzinę. Za to Berettini w obliczu ostatnich kłopotów i braku stabilnej pozycji w świecie tenisa nie był gotowy, by stać się ojcem. - Chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko, ale nigdy nie ma na to odpowiedniego momentu - żaliła się kobieta w październiku zeszłego roku w wywiadzie dla magazynu "Belve".
Berettini i Satta spotykali się przez około rok. Włoch długo narażony był na niewybredne komentarze z powodu dzielącej ich różnicy wieku (11 lat). Fani zarzucali też, że odkąd poznał Sattę, jego wyniki sportowe gwałtownie się pogorszyły.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!