Jan Zieliński niedawno osiągnął ogromny sukces. Wraz z Su-Wei Hsieh wygrał Australian Open w grze mieszanej. W finale pokonali 6:7(5), 6:4, 11-9 Desirae Krawczyk oraz Neala Skupskiego. Tym samym Polak poprawił osiągnięcie z zeszłego roku, gdy dotarł do finału tego turnieju w deblu. - Super to smakuje. Wrócić po roku i wziąć mały rewanż. Może nie w grze podwójnej, ale w mieszanej. W zeszłym roku bardzo bolało, że nie udało się postawić tej kropki nad i - przyznał 27-latek w rozmowie z reporterem Eurosportu.
Mimo sukcesu Jan Zieliński nie jest w Polsce rozpoznawalny. "Singliści są wyraźnie faworyzowani przez stacje telewizyjne. Nadawcy wolą pokazywać singla, organizatorzy turniejów często decydują, by w najlepszym czasie antenowym postawić na mecz gry pojedynczej, a nie podwójnej czy mieszanej" - pisał na ten temat Dominik Senkowski ze Sport.pl. Okazuje się, że Polak ma również problemy z treningami w Warszawie. Wszystko przez brak wolnych miejsc na kortach.
- Zwycięstwo w Wielkim Szlemie dużo nie zmieniło. Niestety korty na nawierzchni betonowej w zimę w Warszawie jest dostać ultra ciężko. Są zarezerwowane z tygodniowymi wyprzedzeniami przez amatorów, szkółki, innych trenerów. Żeby dostać jakikolwiek kort, trzeba się namęczyć i dzwonić po wielu klubach w Warszawie, których też wiele nie ma. Wszystkie korty są zarezerwowane praktycznie od 07:00 - 08:00 do 21:00 - 22:00 - powiedział w Kanale Sportowym. I dodał, że zazwyczaj dostaje propozycje gry od 05:00 do 07:00 lub po 23:00.
- Raczej odpuszczam takie godziny. Jak udało mi się dostać dwie i pół godziny od 7:30 do 10:00, to wziąłem to w ciemno, mimo że nie jestem rannym ptaszkiem. Bo mieć w tygodniu tyle czasu w Warszawie, to naprawdę skarb - zakończył.
Ostatnio Jan Zieliński zagrał w deblowym meczu w Pucharze Davisa. Wraz z Hubertem Hurkaczem pokonali Siergiej Fomina i Chumojuna Sułtanowa. I tym samym zapewnili Polsce zwycięstwo nad Uzbekistanem.