- Nie mam poczucia wielkiego żalu, ale wiem, że mogłam zagrać tu lepiej. I na pewno chciałam zagrać lepiej. (...) Przegrałam, ale to nie koniec świata, przede mną kolejne wielkie turnieje i wyzwania. Pamiętam, jak wracałam do pracy przed rokiem. Po porażce mogłam się zresetować i skupić na kolejnych celach. W tym roku mam zamiar zrobić dokładnie to samo - mówiła Iga Świątek tuż po porażce z Lindą Noskovą w trzeciej rundzie Australian Open. Pierwszy wielkoszlemowy turniej w tym roku wygrała Aryna Sabalenka, która w finale pokonała Qinwen Zheng.
W poniedziałek o porażce Igi Świątek w wywiadzie dla "Super Expressu" wypowiedziała się Agnieszka Radwańska. Na początku finalistka Wimbledonu mówiła o karierze w padlu, w którego ostatnimi czasy gra regularnie oraz zdradziła, że w tym roku zobaczymy ją w rywalizacji legend podczas Wimbledonu.
Potem przeszła do podsumowania przegranej liderki rankingu WTA. - Na pewno ta porażka mnie zaskoczyła. Nie stawiałabym na Noskovą w tym meczu, absolutnie. Co jakiś czas będzie zdarzał się gorszy mecz. To jest absolutnie normalne. Tym bardziej że Iga miała naprawdę bardzo ciężkie losowanie, jak na liderkę rankingu - powiedziała Radwańska.
- Od pierwszych rund mierzyła się z dziewczynami, z którymi spokojnie można spotykać się w drugim tygodniu Wielkiego Szlema. Stała przed wyzwaniami od pierwszej rundy - dodała po chwili. Następnie Agnieszka Radwańska pogratulowała Janowi Zielińskiemu zwycięstwa w mikście, a Hubertowi Hurkaczowi dotarcia do ćwierćfinału AO. - Jest przygotowany fizycznie, mentalnie i tenisowo. To nie było zaskoczenie, że widzieliśmy Huberta w ćwierćfinale - stwierdziła.
Na koniec Radwańska przyznała, że 2024 rok znów może stać pod znakiem rywalizacji Igi Świątek i Aryny Sabalenki. 34-latka była pod wrażeniem występu Białorusinki, która przez całe AO nie straciła nawet seta - Sabalenka grała niesamowicie. Od pierwszych rund wychodziła jak po swoje, absolutnie dominując od pierwszego gema do samego końca. Nie było widać u niej żadnych gorszych momentów. Była przygotowana bardzo dobrze. W finale mało co się działo. Wszystko 'do jednej bramki' - zakończyła Agnieszka Radwańska.