Novak Djoković jest 10-krotnym triumfatorem Australian Open, ale w pierwszych rundach tegorocznej edycji nie przekonywał swoją grą. Spędził sporo czasu na korcie, tracąc sety z Dino Prizmiciem (187. ATP) oraz Alexeiem Popyrinem (43. ATP). Pokonanie ich zajęło mu ponad siedem godzin. Sprawniej uporał się dopiero z Tomasem Martinem Etcheverrym (32. ATP) oraz Adrianem Mannarino (19. ATP).
Serbski mistrz w starciu czwartej rundy z 35-letnim Francuzem wykorzystał jego bagaż doświadczeń z tego turnieju, albowiem Mannarino w trzech wcześniejszych meczach rozegrał aż piętnaście setów w ponad dwanaście godzin. To w konfrontacji z Djokoviciem okazało się zabójcze. "Nole" w półtorej godziny wygrał 6:0, 6:0, 6:3.
Tak krótki czas na korcie w coraz bardziej zaawansowanej fazie turnieju to błogosławieństwo dla 36-letniego tenisisty z Belgradu. Lider światowego rankingu walczył w tym tygodniu z grypą, ale w ostatnich dniach przyznał, że nie miał wykonanego testu na obecność wirusa Covid-19. Djoković łatwo uporał się z Mannarino, który miał problem z utrzymaniem piłki w korcie i popełniał mnóstwo błędów, ale mowa ciała 10-krotnego zwycięzcy Australian Open sugerowała, że nie wszystko jest w porządku.
- W tej chwili bez wątpienia jest kontuzjowany fizycznie. Coś nadal jest nie tak w jego ciele, ponieważ poziom energii nie jest taki, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Być może nie widać tego na tablicy wyników. Novak pokazuje tutaj swoją siłę psychiczną. Stara się być tak skuteczny, jak to tylko możliwe - wspomniała Jim Courier podczas komentarza. Podkreślano także zaniepokojenie w sztabie Serba w ostatnich meczach.
Po meczu Djoković próbował rozwiać wszelkie obawy, mówiąc, że jest naprawdę zadowolony ze swojego stanu zdrowia, lecz należy pamiętać również o problemach z nadgarstkiem, który dokuczał mu już podczas United Cup. Serb w ćwierćfinale Australian Open zmierzy się z Taylorem Fritzem.