Polak dostał propozycję ustawienia meczu. Tyle mu oferowali

"Match-fixing", a więc proceder ustawiania meczów to coraz większy problem w świecie tenisa. Wielu zawodników woli sprzedać własne spotkanie, zamiast skupić się na grze. Do nielegalnych działań dochodzi głównie w turniejach niższej rangi. Na własnej skórze przekonał się o tym nasz rodak, Filip Peliwo. Polak ujawnił w rozmowie z TVP Sport, że i on otrzymał propozycję ustawienia spotkania.

W ostatnich latach coraz więcej słyszy się o ustawianiu meczów tenisowych. Niemal rok temu świat obiegły informacje o zawieszeniu pięciorga rosyjskich sportowców, z których większość otrzymała dożywotni zakaz startów. Wykrywaniem nielegalnych działań zajmuje się Międzynarodowa Agencja Integralności Tenisa (ITIA). Dochodzi do nich najczęściej w turniejach niższych rang, takich jak ITF czy Challengerach. O tym, jak duży jest to problem, opowiedział Filip Peliwo (462. ATP), zwycięzca juniorskiego Wimbledonu i US Open (2012). Jak się okazuje, Polak sam otrzymał propozycję ustawienia pojedynku, ale z niego nie skorzystał.

Zobacz wideo "Rankingowa jedynka ciążyła Idze Świątek". Adam Romer wyjaśnia, z czym mierzyła się polska tenisistka

Filip Peliwo zdradził kulisy "match-fixingu" w tenisie. Wstrząsające fakty

Peliwo udzielił wywiadu dla TVP Sport, w którym nieco więcej opowiedział o "match-fixingu". Przyznał, że jest wielu graczy, którzy zarabiają właśnie z ustawiania meczów. Dzięki temu są w stanie zainkasować dużo więcej pieniędzy, niż grając w tenisa. Dodatkowo jest stosunkowo niska wykrywalność tego typu przestępstw.

-  Ktoś porzuca ambicje i łatwo jest w stanie się z tego utrzymać. To jest ludzka natura, że zdarza nam się wybierać drogę na skróty - podkreślał.

Jak wyjawił Peliwo, on sam w przeszłości wielokrotnie otrzymał propozycje ustawienia spotkań.

- Nigdy nie było tak, że ktoś podszedł do mnie i powiedział, że zapłaci mi za przegraną czy wygraną, ale miałem jedną sytuację, w której gość przed meczem powiedział mi, że obstawił na moje zwycięstwo. Odpowiedziałem mu, że zachował się trochę głupkowato, bo jego wyznanie nie pomogło ani jemu, ani mi! A kilka razy zdarzało się, że proponowano mi udział w ustawianiu meczów przez internet - mówił, a następnie zdradził nieco więcej szczegółów na temat jednej z ofert.

- Tak było w tym roku, gdy brałem udział w turniejach ITF w Wielkiej Brytanii. Na Instagramie dostałem propozycję współpracy z jednym z brytyjskich sklepów sportowych. Wszystko wyglądało dość legitnie. (...) Uznałem, że może dostanę jakiś rabat na buty, albo naciągi, wstępnie się zgodziłem. Wtedy poproszono o kontynuowanie rozmowy na Whatsapp. Tam od razu dostałem propozycję ustawiania meczów, zachęcano mnie tym, że robi to inny gracz z TOP 600, podano kwoty, jakie zarabia - kontynuował.

Peliwo zdradził o jakich pieniądzach mowa. - Stawka wahała się chyba od trzech do pięciu tysięcy euro za mecz. Ona wzrastała wraz z liczbą ustawionych spotkań - wyjawił. Polski tenisista nie zgodził się na propozycję. Co więcej, powiadomił o niej dyrektora turnieju, a także ludzi z Tennis Integrity Unit. 

"Match-fixing" to problem nie tylko wśród sportowców

Mimo wszystko wielu sportowców woli ustawić spotkanie, aniżeli faktycznie skupić się na grze w tenisa. Co więcej, coraz częściej zdarza się, że w "match-fixing" zaangażowani są nie tylko zawodnicy, ale i sędziowie. Kilka tygodni temu zrobiło się głośno o Marko Ducman. Arbiter przyznał się do winy i otrzymał karę 10 lat i 6 miesięcy zawieszenia ze wszystkich tenisowych rozgrywek. Dodatkowo nałożono na niego sankcję finansową w wysokości 75 tysięcy dolarów.

Więcej o: