Mimo młodego wieku Iga Świątek jest już najlepszą zawodniczką w historii polskiego tenisa. Uznaliśmy w Sport.pl, że jej osiągnięcia warto doceniać, podsumowując cały sezon w jej wykonaniu. Pod koniec 2022 roku zorganizowaliśmy plebiscyt "The Best of Iga", w którym dziennikarze z całego świata wybierają najlepszy mecz, największy sukces, najlepszą wypowiedź i najgroźniejszą rywalkę Świątek. W tym roku plebiscyt kontynuujemy - drugą kategorią jest "największe osiągnięcie".
W sezonie 2023 nie brakowało sukcesów Świątek - w naszym plebiscycie zwyciężyła jednak obrona tytułu w Paryżu. Pierwszy raz w karierze Polka obroniła wielkoszlemowy tytuł. Ostatnią tenisistką, która wygrała rok po roku ten sam turniej wielkoszlemowy, była Serena Williams - Wimbledon 2015 i 2016. We Francji żadna z tenisistek nie obroniła tytułu przez 16 ostatnich lat.
"Płacz Dziewczyno, jesteś WIELKA!" - pisaliśmy tuż po meczu Igi Świątek z Karoliną Muchovą. Polka po ostatniej piłce schowała twarz w dłoniach, osunęła się na kort i dała upust emocjom. Zwycięstwo z Czeszką było dla niej nie tylko obroną tytułu we French Open - to zwycięstwo w jednym z najbardziej dramatycznych meczów w historii turnieju.
W gorące czerwcowe popołudnie tenisistki spędziły na korcie Philippe'a Chartiera aż dwie godziny i 49 minut. Trzysetowa batalia z Muchovą była dla Świątek najdłuższym meczem w turnieju.
Sam finał był pełen stresujących zwrotów akcji. W drugim secie Polka prowadziła już 3:0, była trzy gemy od triumfu, ale drugą partię przegrała 5:7. Przegrała, bo koncert zaczęła rozgrywać bezbłędna Muchova. I nie zamierzała się zatrzymywać.
Na początku trzeciego seta Czeszka zdobyła aż dziesięć punktów z rzędu, a na koniec gema serwisowego, którym wyszła na prowadzenie 2:0, zagrała dwa perfekcyjne asy. Rollercoaster trwał, a pewnym momencie Muchova prowadziła 4:3, była nakręcona i gotowa odebrać Polce tytuł.
Ale to w żaden sposób Igi Świątek nie złamało. Polka, żeby wygrać, musiała wspiąć się na tenisowy Mount Everest. I wspięła się, triumfując w Paryżu po raz trzeci.
Sukces Igi Świątek w Paryżu był tym większy, że przed turniejem walczyła z kontuzją. Do końca nie było pewne, w jakiej znajduje się formie, czy uraz nie da o sobie znać w trakcie imprezy. W siedmiu spotkaniach straciła jednak tylko jednego seta (w finale) i zasłużenie cieszyła się z czwartego tytułu wielkoszlemowego w życiu, a trzeciego w stolicy Francji. Osiągnęła to, mając zaledwie 22 lata.
Na to osiągnięcie głosowało sześciu naszych jurorów, w tym m.in. Hubert Zdankiewicz z "Faktu". - To był trudny czas dla Igi. Najpierw przegrany finał w Madrycie z Aryną Sabalenką, później kontuzja i krecz w Rzymie. Przed startem w Roland Garros Świątek była pod ogromną presją, a pierwsze mecze w Paryżu sugerowały, że nie jest również w optymalnej formie. Jej reakcja po ostatniej piłce finału dobitnie pokazała, ile ją to wszystko kosztowało nerwów i zdrowia - wskazał Zdankiewicz.
Po finale Iga zakryła twarz, ukucnęła i zaczęła płakać. W jednej chwili uwolniła wszystkie emocje. Po meczu dziękowała teamowi za wsparcie. Widać było, jak wielki wysiłek nie tylko fizyczny, ale i emocjonalny za nią.
- Trzykrotne zwycięstwo w jednym turnieju to rodzaj komunikatu, jaki wysyła się do rywalek. Naprawdę trudno utrzymywać tak dobrą formę przez długi czas, jak czyni to Iga. Jej regularność, zwłaszcza w Paryżu, jest imponująca - dodał ukraiński dziennikarz tenisowy Mykyta Peretyatko z portalu btu.org.ua.
Tylko jeden głos mniej zyskało u jurorów niedawne osiągnięcie Igi Świątek - powrót na pierwsze miejsce w rankingu WTA. Polka straciła prowadzenie po US Open, kiedy nową liderką została Sabalenka. Panowanie Białorusinki nie trwało jednak długo, bo zaledwie dwa miesiące. Świątek po wygraniu na koniec sezonu turnieju WTA Finals w Cancun została ponownie numerem jeden.
- Tym większe to osiągniecie, że w pewnym momencie wydawało się, że Idze bardzo daleko do Aryny. Kilka tygodni wcześniej niewiele osób przewidywało, że Polka tak szybko odzyska prowadzenie w rankingu - mówi włoski dziennikarz Mario Boccardi.
Na to osiągnięcie głosował także Tomasz Wolfke. - Bo Iga pokazała, że okresy jej dominacji będą się powtarzać. W sezonie 2023 stało się tak dwa razy - na początku i na końcu. Te periody pewnie nie będą aż tak efektowne, jak 37 kolejno wygranych meczów w 2022 roku, ale są równie miażdżące i deprymujące dla rywalek - wskazuje komentator Eurosportu.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!