Jednym z głównych bohaterów końcówki tenisowego sezonu mężczyzn był Jannik Sinner. 22-letni Włoch wygrywał turnieje w Pekinie (Masters 1000) czy Wiedniu (ATP 500). Doskonale poradził sobie także w ATP Finals rozgrywanym w Turynie. Dotarł tam do finału, lecz uległ w nim Novakowi Djokoviciowi. Swoją kapitalną dyspozycję kontynuował w następnym tygodniu podczas zmagań w Pucharze Davisa. Triumfował tam w trzech meczach singlowych - ogrywają m.in. serbskiego mistrza - i dał Włochom zwycięstwo w tej imprezie po raz pierwszy od 47 lat.
Po tym sukcesie na włoskich mediów wypowiadał się tamtejszy ekspert od rozgłosu i reputacji sławnych osób. Stwierdził on, że Sinner świetnym występem w ATP Finals rozgrywanym w Turynie oraz zwycięstwem w Davis Cupie stał się najpopularniejszym sportowcem w kraju. Duży w tym miała ogólnodostępność transmisji w kraju. - Gdyby mecze Sinnera w ostatnich dniach były transmitowane wyłącznie za opłatą, ich wpływ na społeczeństwo byłby zupełnie inny - podkreśla wspomniany ekspert Giovanni Palazzi, prezes StageUp firmy konsultingowej, która promuje badania Ipsos TopStar.
Angelo Mangiante, dziennikarz SkySports, na Twitterze przytoczył niedawną wypowiedź Jannika Sinnera po tych sukcesach. "Czy jestem pod presją? To nic w porównaniu z chirurgiem albo głową rodziny, która musi położyć obiad na stół. Albo niewiedza, czy rakieta wleci do twojego domu. To jest presja. Gra w tenisa to po prostu przywilej" - powiedział włoski tenisista. Dziennikarz przyklasnął zawodnikowi, dodając, że to powód, dlaczego Włosi kochają Sinnera.
22-letni Jannik Sinner jest młodym tenisistą na fali sukcesów. Teraz gra w tenisa sprawia mu radość, ale jeszcze nie przeżył w swojej karierze okresu kryzysowego. W ostatnich latach wielu tenisistów, w tym Iga Świątek, podkreślało istotę zrozumienia i poradzenia sobie z kwestiami natury psychicznej w Tourze - takie wypowiedzi trochę to bagatelizują. Bycie sportowcem to przywilej, ale i zawód niezwykle trudny.
Czwarty zawodnik świata może jeszcze nie być świadomy swoich słów, lecz włoski dziennikarz powinien, tym bardziej że kilka tygodni temu bardzo szczerego wywiadu udzielił inny tenisista z tego kraju Matteo Berrettini.
- Niemożność uczestniczenia w ważnych turniejach sprawiła, że poznałem ciemność. I wydaje się, że ciemność nie ma końca. Ona cię w całości ogarnia, bo zamiast zostać i odpocząć, pogrążasz się w otchłani. To były bardzo złe momenty - zdradził finalista Wimbledonu sprzed dwóch lat. - Czy kiedykolwiek myślałem o odejściu? Wiele razy, uwierz mi. W 2020 roku miałem trudny czas i pamiętam, że wpadłem na pomysł, żeby uciec. Wziąć paszport, nikomu nic nie mówić i uciec tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Przyszło to do mnie w mroczne dni - kontynuował.
Presja może dotknąć każdego. Nie odbierajmy sobie prawa do niej.