Na przełomie grudnia i stycznia rusza kolejny sezon w tenisowych rozgrywkach. Pierwszą imprezą wielkoszlemową będzie tradycyjnie Australian Open. Turniej w Melbourne odbędzie się w dniach 14 - 28 stycznia 2024. Będzie wyjątkowy - dlaczego?
W Australii do wielkiej gry wróci kilka byłych czołowych tenisistek świata. Przede wszystkim Naomi Osaka, która ostatni mecz rozegrała we wrześniu 2022. Niedługo później ogłosiła, że jest w ciąży i poświęciła się rodzinie. W lipcu poinformowała, że wraca do treningów. - Cóż, to była fajna mała przerwa, a teraz wracamy do regularnie zaplanowanego programu - napisała na Instagramie.
Osaka to była liderka kobiecego tenisa. Po dwa razy wygrywała Australian Open i US Open. Zanim założyła rodzinę miała sporo problemów natury mentalnej, co sprawiło że ostatnie jej występy nie były udane. Japonka przekonywała niedawno, że urodzenie dziecka wszystko zmieniło i z nowymi siłami przystąpi do tenisowej rywalizacji.
Do gry jako matka wraca także Andżelika Kerber. Niemiecka tenisistka polskiego podchodzenia nie była widziana w tourze od lipca 2022. Swój oficjalny powrót zaplanowała jeszcze przed Australian Open. Zagra w drugiej edycji reprezentacyjnych rozgrywek United Cup. W barwach Niemiec wystąpi z nią m.in. Alexander Zverev.
Kerber to także była numer jeden, mistrzyni Australian Open 2016, Wimbledonu 2018 i US Open 2016. Jej córka na świat przyszła w Poznaniu i to prawdopodobnie w Polsce będzie się wychowywała - także po zakończeniu kariery przez mamę-tenisistkę. Kerber ma rodzinę pochodzącą z Puszczykowa w Wielkopolsce.
Trudno przewidywać, jak wypadną powroty Osaki i Kerber, ale ostatni przykład Eliny Switoliny może być dla nich obiecujący. Ukrainka w kwietniu wróciła do gry także po urodzeniu dziecka. Chwilę później doszła do ćwierćfinału Roland Garros i półfinału Wimbledonu, a w Londynie pokonała m.in. Igę Świątek.
W ostatnich dniach Belinda Bencić, była nr cztery rankingu WTA ogłosiła, że także jest w ciąży i zawiesza chwilowo karierę. Tym ważniejsze są ostatnie dyskusje w kobiecym tenisie dotyczące zabezpieczenia praw tenisistek. Zawodniczki naciskają na działaczy WTA w zakresie poprawy ich sytuacji finansowej na wypadek kontuzji czy ciąży.
Skoro mowa o urazach, to w nowym sezonie zobaczymy w turniejach także m.in. Alję Tomljanović i Amandę Anisimową. Ta pierwsza to ostatnia tenisistka, która pokonała Serenę Williams. W trakcie zeszłorocznego US Open panie spotkały się w trzeciej rundzie. Ten mecz omawiano m.in. w drugiej części pierwszego sezonu serialu "Break Point" na Netfliksie.
- Największym plusem obok pojawienia się Igi Świątek jest wątek pożegnania Sereny Williams z tenisem. Amerykanka zakończyła karierę na zeszłorocznym US Open. Historia pokazywana jest w intrygujący sposób, bo z perspektywy Ajli Tomljanović, z którą Williams rozegrała ostatnie spotkanie w zawodowych rozgrywkach. Tomljanović nie kryje, że miała mieszane uczucia po meczu: z jednej strony cieszyła się z wygranej, z drugiej miała świadomość historycznej chwili - opisywaliśmy.
Tomljanović zagrała w ostatnich dniach w małym turnieju w brazylijskim Florianapolis, gdzie okazała się najlepsza. Poważniejsze granie czeka ją - podobnie jak Kerber - już na przełomie roku, gdy wystąpi w United Cup w barwach Australii. Wszystkie siły rzuci zaś na Australian Open. To był 32. tenisistka świata, a sezon 2022 miała najlepszy w karierze (ćwierćfinały Wimbledonu i US Open).
Do gry wraca także Amanda Anisimowa. Ostatni raz widziana w Madrycie w kwietniu. W jej wypadku nie chodziło jednak tylko o problemy fizyczne, ale i wypalenie zawodowe. - Od lata 2022 występowanie na turniejach tenisowych stało się dla mnie nie do zniesienia. W tym momencie moim priorytetem jest dobre samopoczucie i odpoczynek. Pracowałam tak ciężko, jak tylko mogłam, aby przez to przejść - przyznała na Instagramie.
Anisimowa to była 21. tenisistka świata. Najlepszy jej wynik to półfinał Roland Garros 2019. Po drodze pokonała wtedy Simonę Halep, która to z kolei wcześniej wyeliminowała Igę Świątek. Anisimowa jest z rocznika Świątek (2001) i wielu wskazywało wówczas na przewagę Amerykanki nad Polką. Dziś widać, jak inaczej ułożyły się ich kariery.