Przed kilkunastoma dniami Agnieszka Radwańska wywołała burzę w Polsce, gdy skomentowała decyzję Igi Świątek o zrezygnowaniu z gry w finałach Billie Jean King Cup. - To indywidualna kwestia i decyzja samej Igi. Mogłaby nawet nie wystąpić, wspierając dziewczyny, czy też zagrać, ale na niższym poziomie, tylko po to, by wygrać. Mogłaby nie uczestniczyć we wszystkich spotkaniach, lecz tych najważniejszych. [...] W tak młodym wieku grałam praktycznie wszystko. Jestem chyba rekordzistką, jeśli chodzi o mecze w kadrze, bo było ich ponad 40 - stwierdziła finalistka Wimbledonu z 2012 roku.
Decyzja Świątek była związana z tym, że finały BJKC były zorganizowane zaraz po turnieju WTA Finals w Cancun, co sprawiłoby, że miałaby mało czasu na odpoczynek i podróż z Meksyku do Sewilli w Hiszpanii. Powyższe słowa Radwańskiej wywołały wiele komentarzy w środowisku tenisowym, aż do wszystkiego ustosunkował się jej mąż Dawid Celt. - Dla AR gra w reprezentacji była czymś oczywistym. Tutaj nikt nikomu nie zazdrości ani nikogo nie atakuje, a tym bardziej nie wywiera presji. To są decyzje IŚ. Wszyscy IŚ szanujemy i podziwiamy. Nie szukajmy sensacji. Zalecam troszkę więcej spokoju - podkreślił wtedy.
Do tych słów byłej koleżanki po fachu Iga Świątek odniosła się w rozmowie z portalem WP SportoweFakty. - Potraktowałam tę wypowiedź ze spokojem. Niektóre słowa wyrywa się z kontekstu, sama kilka razy tego doświadczyłam. Agnieszka wie, jak się funkcjonuje na tourze, jakie są obciążenia zna tę perspektywę. Wie, że czasem trzeba podjąć bardziej egoistyczną decyzję, która pozwoli później uniknąć problemów odbijających się na wszystkich - rozpoczęła Świątek.
- Agnieszka wygłosiła swoje zdanie w takim kontekście, że sama wiele razy poświęcała się dla reprezentacji. Podobną postawę na pewno trzeba docenić. Odnoszę jednak wrażenie, że kiedyś nie analizowano tego wszystkiego tak dokładnie i pewne rzeczy łatwiej było zaplanować. Nie dyskutowano, że np. następny turniej jest rozgrywany na innym kontynencie - dodała 22-latka.
Tenisistka wyjaśniła, że chciała wystąpić w finałach BJKC w Sewilli, ale podkreśliła, że było to niemożliwe do zrealizowania. - Miałam świadomość, że moja decyzja wielu się nie spodoba. Ludzie znający się na tenisie wiedzą jednak, co oznacza daleka podróż po turnieju, konieczność adaptacji, niedospanie, krótki czas treningu na nowym korcie - wyliczała.
- Finał WTA Finals został przesunięty na poniedziałek. Rozgrywanie meczu na innym kontynencie w tym samym tygodniu mogłoby się skończyć kontuzją. Ufam sobie i swojemu zespołowi. Na absencji w Sewilli straciłam ja i cała reprezentacja. Ważniejsze jest jednak spojrzenie długofalowe - bym miała balans i mogła występować na korcie długie lata, także dla Polski - analizowała Świątek. - Chciałabym reprezentować ją na każdym turnieju. Wierzę zresztą, że w pewnym sensie każdego tygodnia, grając na tourze, także reprezentuję nasz kraj - zakończyła ten wątek liderka światowego rankingu.
Występy w kadrze, poza samym reprezentowaniem kraju, dają także szansę na wywalczenie przepustki na igrzyska olimpijskie w Paryżu. A o to Świątek będzie musiała powalczyć jeszcze w przyszłym roku.