Hubert Hurkacz pokonał w finale turnieju ATP 1000 w Szanghaju Andrieja Rublowa 6:3, 3:6, 7:6 (10-8). To był Hurkacz w swoim najlepszym wydaniu. Znakomity pierwszy set i końcówka decydującej partii sprawiły, że polski tenisista sięgnął po swój największy sukces w tym roku, a jeden z największych w całej dotychczasowej karierze.
Polak grał przez całe spotkanie bardzo równo. To forma Rosjanina falowała. W otwierającym secie Rublow nie był w stanie wstrzelić się w kort, czym non stop się irytował. Nerwy doprowadzały go do kolejnych niewymuszonych błędów, co tylko napędzało Hurkacza. Polak grał agresywnie, a jednocześnie dość bezpiecznie. Rosjanin szalał z głębi kortu, co okazało się skuteczne tylko w drugiej partii.
W całym spotkaniu nasz zawodnik świetnie podawał. To był ten poziom serwowania, który pozwala ekspertom nazywać go czasem „najlepiej serwującym tenisistą świata". Nie zawsze Hurkacz jest aż tak regularny i skuteczny w tym elemencie gry. W Chinach podanie go jednak nie zawodziło. W decydujących momentach wyciągał asa albo wygrywający serwis.
Końcówka meczu Hurkacz - Rublow była iście szalona. Rosjanin prowadził w tie-breaku 5:2, by chwilę później popełnić prosty, niewymuszony błąd i zmarnować całą przewagę. Pojawiały się kolejne piłki meczowe dla obu tenisistów, aż w końcu Hubert Hurkacz wyrwał to zwycięstwo. W ogólnym rozrachunku nie grał może lepiej od rywala - zwłaszcza w decydującym secie - ale zachował więcej zimnej krwi i był na finiszu skuteczniejszy.
To był trzeci finał Polaka na poziomie ATP 1000. Dwa lata temu triumfował w zawodach w Miami, nazywanych "piątą lewą Wielkiego Szlema". Pokonał wtedy Włocha Jannika Sinnera. Rok później był gorszy w decydującym spotkaniu w Montrealu od Hiszpana Pablo Carreno-Busty. W Szanghaju wrócił do lepszej dyspozycji, w półfinale pokonał rewelację turnieju Sebastiana Kordę z USA, który wcześniej wyeliminował m.in. Daniła Miedwiediewa.
W pojedynkach półfinałowym i finałowym w Chinach Hubert Hurkacz zagrał jak tenisista z top 10 rankingu, a nawet top 5. Podobną formę zaprezentował na tegorocznym Wimbledonie w starciu z Novakiem Djokoviciem czy przed US Open w dwóch spotkaniach z Carlosem Alcarazem. Gdy Polak wskakuje na swój najwyższy poziom, wszyscy rywale muszą się go obawiać.
Dzięki temu zwycięstwu 26-latek z Wrocławia wrócił do walki o udział w turnieju kończącym sezon ATP Finals w Turynie. Hurkacz występował dotychczas raz w zawodach tej rangi - dwa lata temu odpadł w grupie. W Turnieju Mistrzów rywalizuje co roku tylko ośmiu najlepszych tenisistów danego sezonu. Kwalifikują się na podstawie rankingu ATP Race. W tym zestawieniu Hurkacz jest już 11.
Kolejny występ naszego zawodnika? Teoretycznie Polak znalazł się w drabince zawodów ATP 500 w Tokio, które ruszają w poniedziałek. Nie wiadomo jednak, czy nie zdecyduje się wycofać. Zmęczenie po Szanghaju mogą być ogromne. Z drugiej strony w głowie może pojawić się też dylemat, czy w imię rywalizacji o ATP Finals nie polecieć do Japonii.
Końcówka sezonu zapowiada się pasjonująco dla kibiców naszego najlepszego tenisisty. Kibiców, którzy w tym roku przeżywali wahania nastroju. Hurkacz grał świetnie na Wimbledonie, ale przez większość sezonu brakowało mu spektakularnych osiągnięć. Stąd też wypadł z top 10 rankingu. Teraz może wrócić tam, gdzie jego miejsce - do grona absolutnie najlepszych tenisistów świata.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!