Ostatnie tygodnie były dość sinusoidalne w wykonaniu Igi Świątek. Już w IV rundzie pożegnała się z US Open, po czym zrobiła sobie trzytygodniową przerwę od rywalizacji. Po powrocie na kort była jednak cieniem samej siebie. W Tokio przegrała już w drugim meczu, uznając wyższość Wieroniki Kudiermietowej. Kibice obawiali się o formę Polki podczas WTA 1000 w Pekinie, ale w tym turnieju spisała się kapitalnie. Pewnie dotarła do finału, a tam pokonała Ludmiłę Samsonową 6:2, 6:2. Dzięki temu zwycięstwu zainkasowała kolejne miliony dolarów i awansowała w tabeli wszech czasów najlepiej zarabiających tenisistek.
Już we wrześniu Świątek przekroczyła magiczną barierę 20 mln dolarów. Miało to miejsce po US Open, kiedy to dopisała do konta 280 tysięcy dolarów. O wiele większą nagrodę pieniężną otrzymała za tytuł w Pekinie. Zgarnęła aż 1,324 mln dolarów, czyli ponad 5,7 mln złotych.
Tym samym w karierze zarobiła już 21 514 763 dolarów, co w przeliczeniu na polską walutę daje około 92 993 884 złotych. To pozwoliło jej awansować do pierwszej 20. najlepiej zarabiających zawodniczek w historii. Obecnie zajmuje 20. lokatę. Tym samym wyprzedziła kolejną legendę tenisa. Mowa o Naomi Osace - Japonka może pochwalić się niebagatelną kwotą 21 177 252 dolarów.
Świątek stopniowo zbliża się w tym zestawieniu do Agnieszki Radwańskiej. Ta w trakcie kariery uzyskała z nagród 27 683 807 dol., co daje jej dziewiąte miejsce w klasyfikacji wszech czasów. Na czele pozostają natomiast siostry Willams - Serena i Venus. Trzecią lokatę okupuje z kolei Simona Halep, która niedawno została zdyskwalifikowana na cztery lata.
Należy pamiętać, że zestawienie nie obejmuje innych źródeł zarobku tenisistek, jak choćby współprace reklamowe.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Teraz przed Świątek przygotowania do wieńczącego sezon WTA Finals. Turniej odbędzie się w dniach 29 października - 5 listopada w Cancun. Kibice liczyli, że Polka weźmie też udział w imprezie finałowej Billie Jean King Cup, ale ostatecznie zrezygnowała ze startu. Wszystko przez niezrozumiałą decyzję WTA, która kolejny rok z rzędu zaplanowała turniej tuż po WTA Finals (rozgrywki BJKC rozpoczną się już 7 listopada), co nie tylko jest sporym problemem logistycznym dla zawodniczek występujących w Cancun, ale i obciążeniem fizycznym.