Przez kilka lat Pablo Carreno-Busta był uznawany za bardzo solidnego gracza szerokiej światowej czołówki męskiego tenisa. W 2017 r. dotarł do czołowej dziesiątki rankingu ATP, ale największe sukcesy świętował w późniejszym okresie.
W sumie wygrał siedem turniejów ATP - w tym jedną prestiżową imprezą ATP Masters 1000 w Montrealu w zeszłym roku, gdzie w finale pokonał Huberta Hurkacza 3:6, 6:3, 6:3. To był rewanż, gdyż Polak był górą w pojedynku o tytuł w Metz dwanaście miesięcy wcześniej. W 2022 r. 32-latek dotarł także do finału w Barcelonie (ATP 500). Przegrał w nim jednak z Carlosem Alcarazem. Osiągnął dwa wielkoszlemowe półfinały w US Open oraz dwa ćwierćfinały w Roland Garros. Ponadto w 2021 r. zdobył brązowy medal Igrzysk Olimpijskich w Tokio, pokonując w bezpośrednim starciu Novaka Djokovicia.
Po najlepszym sezonie w karierze pod względem osiągnięć Hiszpan w lutym doznał kontuzji łokcia, która wykluczyła go z gry na długie osiem miesięcy. Nieobecność na światowych kortach spowodowała spadek w rankingu na 193. miejsce.
32-latek urodzony w Gijon postanowił wrócić na szczyt, jednakże już w pierwszym meczu przekonał się, że droga nie będzie łatwa. Pablo Carreno-Busta przegrał 3:6, 5:7 ze swoim rodakiem Pedro Martinezem (116. ATP) w pierwszej rundzie turnieju rangi ATP Challenger w Alicante. Hiszpan wykazał się niespotykaną nieskutecznością przy break pointach. Miał aż trzynaście szans na przełamanie, ale nie zdołał wykorzystać żadnej z nich! O losach setów decydowały pojedyncze przełamania ze strony Pedro Martineza.