Dla Aryny Sabalenki to wyjątkowy rok. Wygrała Australian Open, dotarła do półfinału French Open i Wimbledonu oraz do finału US Open. Została bohaterką jednego z odcinków serialu Netfliksa "Break Point", została liderką światowego rankingu. Dotarła na sam szczyt, ale nie zapomina o swojej przyszłości i rodzinie.
Białoruska tenisistka odpuściła turniej WTA 1000 w meksykańskiej Guadalajarze i może więcej czasu poświęcić sobie i fanom. Z tego powodu pozwoliła im zapytać na Instagramie, o co tylko chcą.
Jedno z pytań dotyczyło jej wymarzonego miejsca zamieszkania po zakończeniu kariery tenisistki. Wygląda na to, że nie wiąże swojej przyszłości z Białorusią. Myśli o tym, by zamieszkać w USA.
- Kiedyś myślałam o Miami, ale teraz bardziej podoba mi się Nowy Jork. Być może za kilka lat to się zmieni - przyznała tenisistka na InstaStories.
Sabalenka opowiedziała też, że jej największą motywacją jest rodzina i najbliżsi, ponieważ chce, "żeby mieli lepsze życie". Odniosła się do kwestii hejterów, których ma dość sporo za niepotępienie wprost rosyjskiej agresji na Ukrainę, sojuszu Białorusi z Rosją i reżimu Alaksandra Łukaszenki.
- Jaka byłaby pierwsza rzecz, którą bym zrobiła, gdybym na jeden dzień stała się niewidzialna? Chciałabym znaleźć wszystkich moich hejterów i przestraszyć ich. Być może potrzebowałabym więcej czasu niż jeden dzień - stwierdziła roześmiana.
Białorusinka odniosła się też do kwestii doznanych porażek i burzliwych dyskusji ze swoim sztabem szkoleniowym, które mogliśmy zauważyć w trakcie US Open. Przyznała, że stara się nie traktować przegranych jako niepowodzeń i zawodów. - Nie przegrywamy, uczymy się. Porażki są integralną częścią procesu. W ten sposób rośniemy i stajemy się silniejsi - oceniła.
- Nie byłam zła na mój zespół. Uzgodniliśmy, że jeśli potrzebuję coś z siebie wyrzucić, to mogę to zrobić. Nic osobistego - dodała.
Aryna Sabalenka jest liderką rankingu WTA. Białorusinka wyprzedziła Igę Świątek, osiągając od niej lepszy wynik w tegorocznym US Open. Dziś ma nad nią ponad tysiąc punktów przewagi.