Mecz półfinałowy US Open pomiędzy Aryną Sabalenką (2. WTA) a Madison Keys (17. WTA) był pełen emocji. Duże problemy z ich opanowaniem miała przede wszystkim Białorusinka. Po przegranym pierwszym secie do 0, w drugim znów miała problemy z utrzymaniem własnego serwisu. To wzbudziło w niej ogromną frustrację, czemu dała wyraz na korcie. Krzyczała i przeklinała w stronę sztabu szkoleniowego. Dodatkowo uderzała rakietą w ziemię i rzucała nią w kierunku trenera. Najprawdopodobniej posłała też wulgaryzmy pod adresem rywalki.
Ostatecznie Sabalenka wygrała to spotkanie, zwyciężając w dwóch kolejnych setach 7:6 (1), 7:6 (5), ale jej zachowanie pozostawiło duży niesmak. W mediach społecznościowych rozgorzała nawet dyskusja, czy zasługuje na miano "pierwszej rakiety świata". Pomóc tenisistce w wytłumaczeniu skandalicznego zachowania próbowała osoba przeprowadzająca pomeczowy wywiad.
- Jakie są właściwie relacje między Tobą a sztabem szkoleniowym? Czasami są momenty, że sama śmieje się z Ciebie w pozytywny sposób. Jak więc wyglądają te stosunki? - zapytała.
Sabalenka nie zastanawiała się ani chwili i zażartowała ze swoich współpracowników. Zrobiła to jednak w dość brutalny sposób. - Są zwolnieni. To już nie jest mój zespół. To wszystko ich wina - wypaliła. Jej słowa zostały pozytywnie odebrane zarówno przez sztab, jak i widownie, którzy zaczęli się śmiać. Po chwili Białorusinka sprostowała wypowiedź i stwierdziła, że nie ma zamiaru z nikim zrywać współpracy.
- Po trudnych półfinałach wraz z zespołem doszliśmy do wniosku, że jeśli muszę wyrzucić emocje, to powinnam to zrobić. Inaczej to one zjedzą mnie od środka. Więc krzyczałam i przeklinałam mój sztab. Mimo to wiedzą, że nadal ich kocham - powiedziała.
Na pomeczowej konferencji prasowej, gdy emocje nieco opadły, Sabalenka była już zupełnie poważna i podsumowała występ. - To był naprawdę niesamowity mecz. Keys grał niewiarygodny tenis. Jestem z siebie bardzo dumna, że udało mi się odwrócić losy rywalizacji i odnieść zwycięstwo. W trakcie gry przypomniałam sobie o wielu przegranych trudnych meczach. Wiedziałam, że doświadczenie z nich musi w końcu zaprocentować. Ten rodzaj myślenia pomógł mi pozostać w grze i walczyć do ostatniego punktu - przyznała.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Teraz przed Sabalenką finał US Open. Na tym etapie rywalizacji zmierzy się z Coco Gauff (6. WTA), która pokonała Karolinę Muchovą (10. WTA) 6:4, 7:5. Mecz odbędzie się w sobotę 9 września, ale godzina nie jest jeszcze znana. Jeśli Białorusinka wygra, wówczas jej przewaga nad Igą Świątek w klasyfikacji generalnej wzrośnie do niemal 1800 punktów.