Co dalej z Igą Świątek? Po pierwsze noga z gazu. To dopiero początek

Dominik Senkowski
Iga Świątek odpadła z US Open i przestanie być numerem jeden na świecie, ale to nie znaczy, że potrzebuje rewolucji. I tenisistka, i jej sztab zasługują na więcej zaufania i szacunku po sukcesach, do których wspólnie doszli. Wbrew temu, co mogą czuć fani po ostatniej nocy, to dopiero początek długiej drogi Igi Świątek w światowym tenisie - pisze Dominik Senkowski ze Sport.pl.

W czwartej rundzie turnieju w Nowym Jorku lepsza od Igi Świątek okazała się Jelena Ostapenko. Łotyszka wygrała 3:6, 6:3, 6:1. A przede wszystkim: wygrała zasłużenie. Nieprzyzwyczajeni do takiej sytuacji kibice i media pytają o to, co dalej. Odpowiedź jest prosta - w najbliższym czasie Iga Świątek potrzebuje spokoju i odpoczynku.

Zobacz wideo Iga Świątek rozbawiona pytaniem od dziewczynki trenującej tenis. "Mój Boże, też bym chciała się dowiedzieć"

Tak, nowojorska przegrana boli wyjątkowo, bo wywołuje jednocześnie szereg przykrych konsekwencji. To nie tylko brak możliwości obrony tytułu w US Open, utrata prowadzenia w rankingu, lecz także utwierdzenie rywalek w przekonaniu, że Igę Świątek można pokonać. Ale taki jest sport i nic nie trwa wiecznie. 

Świątek i team muszą dostać szansę

Nikt trzeźwo myślący o karierze sportowca nie mógł jednak sądzić, że nasza tenisistka będzie przez całą karierę dominować tak, jak w pierwszym półroczu 2022 r. Polka zaliczyła wtedy wyjątkową serię zwycięstw - najlepszą w XXI wieku. To pokazuje zresztą, jak wyjątkowej rzeczy dokonała polska tenisistka. Uwaga: nie jest powiedziane, że kiedykolwiek będzie w stanie ją poprawić, ale również to, że nie wzniesie się wyżej.

Często zapominamy, że Iga Świątek ma zaledwie 22 lata. W czołówce kobiecego tenisa młodsza jest tylko 19-letnia Coco Gauff, a Aryna Sabalenka, Ons Jabeur, Jessica Pegula czy Karolina Muchowa są tylko kilka lat starsze. Mają więcej doświadczenia, a mimo to nie osiągnęły jeszcze tyle, co Polka, i nie jest wcale powiedziane, że kiedykolwiek osiągną. 

Ważne, by Iga Świątek i jej team odpowiednio zareagowali na to, co stało się w meczu z Jeleną Ostapenko. Nie ma sensu robić dramatu z porażki w czwartej rundzie w Nowym Jorku czy utraty pozycji numer jeden. Oczywiście są to wszystko powody do niepokoju, tak jak i kilka wcześniejszych występów naszej tenisistki w tym roku, ale miejmy nadzieję, że uda się to zamienić w konstruktywne wnioski. 

Na pewno pomysłem nie jest zmiana teamu, o co od jakiegoś czasu apelują fani czy niektórzy eksperci. Mówimy w końcu o wciąż aktualniej liderce rankingu WTA, która od poniedziałku będzie numerem dwa na świecie. Numerem dwa, a nie 150. Nadal będzie należeć do absolutnej czołówki, w tym roku wygrała ponad 50 spotkań, w tym m.in. wielkoszlemowy Roland Garros. Rewolucja jest tu zbędna.

Skoro Iga Świątek i jej współpracownicy doprowadzili nas do tylu szczęśliwych chwil, wprowadzili polski tenis na niewyobrażalny dotąd poziom, to zasługują dziś na szacunek i zaufanie. Wczoraj noszono ich na rękach, dziś wielu chce zwolnienia. Jedyne, o co więc apeluję, to o zwolnienie w podobnych komentarzach.

Potrzeba poprawy, ale i spokoju

Oczywiste jest, że Polka potrzebuje poprawy pod względem samej gry. Trzeci set meczu z Jeleną Ostapenko w US Open pokazał to dobitnie. Serwis musi być bardziej regularny, jak choćby w pierwszej partii tamtego pojedynku. Do tego większe urozmaicenie gry, a niekoniecznie zwiększanie samej mocy uderzeń. O tym mówi się od dawna, a team i tenisistka nad tym pracują.

Iga Świątek mówiła po meczu, jak mało miała czasu miała na spokojne potrenowanie w ostatnich miesiącach. Nie jest łatwo wprowadzić nowe elementy czy wytrenować w sytuacji, gdy latasz z turnieju na turniej. To oczywiście rzeczywistość, która dotyczy także jej rywalek, ale na numer jeden na świecie czekają także inne zobowiązania, o których przeciętny kibic nie wie - te organizacyjne, marketingowe. To wszystko pochłania czas i głowę. Z perspektywy kanapy życie liderki rankingu może wydawać się usłane różami. 

Symboliczne mecze z Ostapenko

Kibic może nie wierzyć dziennikarzom, ekspertom czy samej Idze Świątek, ale warto spojrzeć na ostatni wywiad dziennikarza Sport.pl Łukasza Jachimiaka z Justine Henin. Była liderka rankingu mówiła tak: 

- Na dłuższą metę bardzo trudno znieść rolę numeru jeden. Tak naprawdę potrzebne jest wyzwanie i jest nim wielka rywalizacja. Sabalenka pomaga Świątek, rozpala jej wyobraźnię, pomaga się Idze rozwijać. Ich sytuacje są całkiem różne - to zupełnie co innego być numerem jeden, a dopiero do tej pozycji dążyć. Ale dla Igi to naprawdę świetnie, że jest Aryna. Tak samo jak dla Carlosa Alcaraza bardzo korzystne jest, że wciąż kontynuuje grę Novak Djoković.

Justine Henin nie ma żadnego interesu w tym, by bronić Igi Świątek. Nam zaś pozostaje jedynie trzymać kciuki, by Polka szybko wróciła do wyższej formy. Cytując Winstona Churchilla: "To nie jest koniec, to nawet nie jest początek końca. To dopiero koniec początku".

Symboliczne, że seria zwycięstw Świątek rozpoczęła się po porażce z Ostapenko w Dubaju w 2022 r., a liderowanie w rankingu zakończyło po przegranej z Łotyszką w Nowym Jorku 2023 r. To idealny moment na nowy etap.

Więcej o: