Po pierwszym secie tego spotkania śmiało można było powiedzieć, że wynik zakłamuje rzeczywistość. Ten trzeci, decydujący już jednak wyraźnie potwierdził, że Magda Linette była zawodniczką słabszą. Choć ogółem podczas US Open zaprezentowała się lepiej niż w dwóch poprzednich startach, to jest to słabe pocieszenie, bo wciąż jest cieniem samej siebie z najlepszych chwil w karierze, które przeżywała nieco ponad pół roku temu.
Rozstawiona z numerem 24. Polka chciałaby - z powodu kłopotów ze zdrowiem i formą - jak najszybciej zapomnieć o ostatnim półroczu. Obecnie 433. na światowej liście Jennifer Brady chciałabym zaś pewnie wykreślić z życia ostatnie dwa lata. Tyle bowiem trwał jej przymusowy rozbrat z tenisem, na który złożyły się kontuzja kolana, a następnie stopy. Stało się to kilka miesięcy po największych życiowych sukcesach dawnej 13. rakiety świata. Trzy lata temu dotarła do półfinału US Open, a pięć miesięcy później do finału Australian Open. W sierpniu zaś zniknęła z tenisowych radarów i bardzo długo.
- W samą, kurczę, porę - napisała w lipcu w mediach społecznościowych Amerykanka, zapowiadając upragniony powrót do rywalizacji. Zaczęła od mniejszej imprezy - rangi ITF - w Kanadzie, po czym wystąpiła w trzech turniejach WTA. W żadnym z nich zbyt wiele nie zdziałała. W środę jednak przez większość czasu była na fali, która pozwala brać pod uwagę, że prędzej czy później - o ile znów nie wykluczą jej kłopoty zdrowotne - ponownie zawita do światowej czołówki.
W pierwszym secie Brady bardzo sprawnie dopisywała na swoim koncie kolejne gemy, choć wynik zupełnie nie oddaje, jak niełatwo było jej o poszczególne punkty. Trzeci gem, w którym Polka miała okazję na przełamanie, trwał ok. 10 minut. 31-latka wywierała wówczas presję na młodszą o trzy lata rywalkę, ale ta przy break poincie obroniła się serwisem. Przy stanie 1:3 wciąż trwała zacięta walka - Amerykanka posłała ładną piłkę w samą linię, to po chwili Linette odpowiedziała zagraniem w róg kortu.
Nie najlepiej wyglądał też początek drugiej partii w wykonaniu poznanianki, która przy wyniku 1:1 straciła podanie. Paradoksalnie nieco jednak wtedy zaczęła sobie lepiej radzić. Nie bez znaczenia było również to, że rywalka nieco obniżyła loty. Linette zapisała na swoim koncie pięć gemów z rzędu, a tę odsłonę zamknęła w bardzo efektownym stylu. Najpierw broniła się po prawej stronie kortu, by po chwili dobiec do piłki posłanej na lewo i zagrać świetnie po prostej. Nic dziwnego, że siedzący tuż za jej trenerami znany amerykański muzyk Seal podniósł się i bił jej brawo.
Idylla nie trwała jednak długo. Decydującego seta Polka zaczęła od utrzymania podania, ale następnie piąty bieg wrzuciła Brady. Ta ostatnia grała bardzo ofensywnie i skutecznie, dobrze się przy tym bawiąc i zachęcając do tego samego nowojorską publiczność. Linette też próbowała czasem większego ryzyka, ale u niej to zawodziło. W trzecim gemie stanęła przed koniecznością obrony przed przełamaniem, bo chwilę wcześniej zaliczyła minimalny aut. Amerykanka potem szła za ciosem i szybko odskoczyła na 4:1. W pewnym momencie skorzystała z pomocy fizjoterapeuty, ale nie miała problemu z domknięciem zwycięstwa.
Był to piąty pojedynek tych tenisistek. Po raz czwarty górą była zawodniczka z USA. Linette oba poprzedzające US Open starty na kortach twardych w Ameryce Północnej zakończyła porażką w pierwszym spotkaniu. O ile w Montrealu mogła jeszcze mówić o pechu, bo trafiła na Wiktorię Azarenkę, to w Cincinnati zaliczyła sporą wpadkę, ulegając 192. w rankingu WTA Amerykance Ann Li. Nie kryła wtedy frustracji własną niemocą i pod koniec pojedynku zniszczyła rakietę.
Kłopoty 31-latki z ostatnich siedmiu miesięcy zwracają tym bardziej uwagę, że w styczniu odniosła życiowy sukces, awansując do półfinału Australian Open. Potem zebrały się jednak nad nią ciemne chmury. Z 16 kolejnych startów pięć zakończyła na pierwszym meczu, a siedem na drugim. W Wielkim Szlemie też nie było kolorowo - w Roland Garros przegrała na otwarcie, w Wimbledonie było trochę lepiej - dotarła do trzeciej rundy. W Nowym Jorku wciąż tylko raz udało jej się dotrzeć do trzeciej fazy zmagań.