Rozstawiona z "dwójką" Aryna Sabalenka bez większych problemów znalazł się w drugiej rundzie US Open, pokonując 6:3, 6:2 Marynę Zanevską (112. WTA). Belgijka o ukraińskich korzeniach tym spotkaniem zakończyła zawodową karierę. Nie obyło się bez kontrowersji, gdyż po ostatniej piłce nie podała ona ręki tenisistce z Białorusi.
Wiceliderka rankingu była po meczu w bardzo dobrym humorze, mimo że dokuczały jej warunki atmosferyczne. Wilgotność w Nowym Jorku o tej porze roku jest bardzo wysoka. - To było trudny początek, było bardzo wilgotno. Nie mogłam utrzymać rakiety, więc naprawdę się cieszę, że udało mi się przetrwać tę sytuację i odnieść zwycięstwo. Myślę, że rozegrała niesamowity mecz. Ona walczyła do końca i jestem po prostu bardzo zadowolona z wygranej - powiedziała w wywiadzie na korcie Aryna Sabalenka.
- Myślę, że najbardziej jestem zadowolona ze swojej koncentracji, ponieważ bez względu na wszystko byłam w stanie skoncentrować się na sobie, a nie na wyniku. Po prostu nadal staram się znaleźć swój rytm i swoją grę. Mam nadzieję, że będzie mi lepiej w każdym kolejnym meczu - kontynuuowała Białorusinka, która jednak nie ze wszystkich parametrów swojej gry była zadowolona. Znów wracały jej stare demony z poprzedniego sezonu. W dość krótkim meczu, trwającym 80 minut, popełniła aż osiem podwójnych błędów serwisowych. Dzięki temu rywalka przełamała ją aż trzykrotnie.
- Dziękuję wam, że zostaliście. Na waszym miejscu po trzecim podwójnym błędzie po prostu opuściłabym ten stadion. Dziękuję bardzo za obecność i cierpliwość - zwróciła się żartobliwie w kierunku trybun.
Białorusinka, półfinalistka ubiegłorocznego US Open, w następnej rundzie zmierzy się z Brytyjką Jodie Burrage (96. WTA).