Na tegorocznym US Open, które rozpoczęło się w miniony poniedziałek, po raz pierwszy dostępna w użyciu jest nowa technologia. Sędzia główny ma do dyspozycji tablet, na którym może obejrzeć powtórkę akcji i ocenić sporą sytuację. Nazwano ją potocznie "tenisowym VARem", w nawiązaniu do piłkarskiego odpowiednika.
System wideoweryfikacji po raz pierwszy był w użyciu we wtorek podczas meczu pierwszej rundy z udziałem Andy'ego Murray'a (37. ATP) z Corentinem Moutetem (72. ATP). Sporny punkt miał miejsce w trakcie trzeciego seta. Bardziej utytułowany Szkot zagrał krótszą piłkę, do której Francuz musiał się ekstremalnie wyciągnąć. Sędzia główna zasiadająca na stołku zdecydowała, że Moutet nie zdołał odbić jej przed drugim kozłem, przyznając punkt Murray'owi. Ale aby potwierdzić swoją decyzję, sięgnęła po "VAR".
Powtórka została udostępniona widzom na telebimach znajdujących się na trybunie oraz tym zasiadającym przed telewizorami. Problem w tym, że dostępu do materiału na swoim tablecie nie miała sędzia główna. Pani arbiter po trzech minutach oczekiwania i próby rozwiązania problemu, łącząc się z "supervisorem" - osobą nadzorującą turniej - została zmuszona podtrzymać swoją pierwotną decyzję z kortu z uwagi na niedziałający system. Na szczęście była ona prawidłowa.
- Oglądaliśmy to około 10 razy. Najwyraźniej to nie sędzia podejmuje tę decyzję. Nie wiem, jak działa ta technologia. Ale tak, oczywiście nie poszło zgodnie z planem w dość ważnym momencie meczu. Więc byłoby dobrze, gdyby udało im się to naprawić - powiedział po spotkaniu Andy Murray. - Nie wiem dokładnie, jak to powinno działać i kto powinien podjąć w tej sprawie decyzję, ponieważ z drugiej kamery na wideo było całkiem jasne, że piłka odbiła się dwukrotnie - dodał.
To wyżej notowany Szkot, triumfator trzech imprez wielkoszlemowych, wygrał to spotkanie 6:2, 7:5, 6:3 i awansował do drugiej rundy US Open. W niej zmierzy się z Grigorem Dimitrovem (19. ATP).