Hubert Hurkacz przystępował do wtorkowego pojedynku pierwszej rundy US Open jako zdecydowany faworyt. Marc Andrea Huesler jest 97. w rankingu ATP (Polak obecnie 17.), a trwający sezon jest dla niego mocno przeciętny. Hurkacz z kolei doszedł ostatnio do półfinału imprezy ATP 1000 w Cincinnati, gdzie przegrał dopiero z liderem rankingu Carlosem Alcarazem.
Niestety nasz tenisista dał się zaskoczyć przeciwnikowi już w pierwszym gemie meczu. Stracił serwis, a rywal konsekwentnie utrzymywał skromną przewagę jednego przełamania i wygrał pierwszą partię 6:4.
Na drugiego seta Hurkacz wyszedł mocniej skoncentrowany. Serwował pewniej, nie dawał rywalowi długo szans na odebranie serwisu. Sam jednak także nie miał zbyt wielu okazji przy podaniu przeciwnika i wszystko wskazywało na to, że widzowie będą mogli obserwować tie-breaka.
W jedenastym gemie Polak zagrał jednak nieco gorzej, Szwajcar błysnął z głębi pola i znów przełamał Hurkacza. Chwilę później potwierdził przewagę serwisem i zwyciężył w drugiej partii 7:5.
Trzeci set zaczął się fatalnie dla Huberta Hurkacza, bo podobnie jak pierwszy - od straty podania. Na szczęście chwilę później reprezentant Polski odrobił stratę i zrobiło się 1:1. W końcówce partii znów było bardzo nerwowo. Najpierw nasz tenisista został przełamany, a Huesler prowadził 5:4 i serwis. Brakowało mu już tylko jednego gema, by zamknąć spotkanie wynikiem 3:0 w setach.
Nagle Hurkacz zaczął grać koncertowo, przełamał rywala do zera, doprowadził do tie-breaka, a w nim zwyciężyła 7:0. Dał nadzieję polskim kibicom zgromadzonym na jednym z bocznych kortów w Nowym Jorku, że nie wszystko jeszcze stracone.
Czwarty set wyglądał zupełnie inaczej niż poprzednie. Polak serwował bardzo pewnie, Szwajcar popełniał coraz więcej błędów, w tym podwójnych z serwisu. Dwa razy dał się przełamać i skończyło się 6:3 dla Hurkacza.
W decydującej partii Huesler opadł z sił fizycznych, ale i mentalnych. Sprawiał wrażenie, jakby nadal rozpamiętywał dogodną dla niego sytuacją z trzeciego seta. W efekcie szybko uciekały mu punkty, kolejne gemy. Hurkacz zwyciężył w ostatnim secie 6:1.
Spotkanie Polaka ze Szwajcarem układało się w bardzo zaskakujący sposób. W pierwszych dwóch setach Huesler grał na więcej niż 100 procent swoich możliwości. A Hurkacz? Był ospały, brakowało inicjatywy z jego strony w wymianach, łatwo dawał się zdominować przeciwnikowi.
Leworęczny Huesler sprawiał naszemu zawodnikowi bardzo dużo problemów. Tym bardziej że przez długi czas dobrze serwował i Hurkacz nie miał zbyt wiele do powiedzenia w jego gemach serwisowych. Pewność siebie Szwajcara tylko rosła.
W pewnym momencie można było nawet odnieść wrażenie, że Polak ma jakieś problemy fizyczne. Kucał po wymianach, raz usiadł za końcową linią. Patrzył się w stronę trenera, innym razem rzucił rakietą. Dawno już nie oglądaliśmy takich zachowań z jego strony w trakcie spotkania.
Nagle przyszła końcówka trzeciego seta, która przesądziła o wszystkim. Hueslerowi brakowało gema do osiągnięcia historycznego sukcesu. Nigdy dotąd nie awansował do drugiej rundy wielkoszlemowej. Wydaje się, że nie wytrzymał tego obciążenia. Jego gra posypała się jak domek z kart. Po wygranym do zera tie-breaku na korcie grał już tylko jeden tenisista.
Po tym zwycięstwie Hubert Hurkacz zagra w czwartek z Jackiem Draperem z Wielkiej Brytanii. Znów będzie faworytem i oby tym razem poradził sobie łatwiej, bez tak wielkiej dramaturgii.