Maja Chwalińska (409. WTA) w poprzednim tygodniu brała udział w turnieju WTA 125 w Kozerkach, gdzie zaprezentowała się z bardzo dobrej strony. Dotarła bowiem do półfinału, w którym musiała uznać wyższość Belgijki Greet Minnen (99. WTA). Teraz 21-latka walczyła o jak najlepszy wynik w turnieju ITF we Wrocławiu.
W poprzednich dniach Chwalińska zanotowała dwa zwycięstwa na wrocławskiej mączce, co dało jej awans do ćwierćfinału. W walce o drugi półfinał z rzędu zmierzyła się z wyżej notowaną Darią Astachową (249. WTA). Niestety Rosjanka szybko przejęła kontrolę na korcie i odskoczyła na 4:0. W piątym gemie nasza tenisistka przerwała serię rywali i utrzymała podanie, a później miała szansę odrobić stratę jednego przełamania. Niestety Astachowa skutecznie się wybroniła, a po chwili dołożyła trzecie przełamanie w tym secie, wygrywając 6:1.
Nadzieję na inny przebieg drugiej partii dawał gem otwarcia, w którym Chwalińska przełamała rywalkę. Niestety Rosjanka od razu "odwdzięczyła się" tym samym, a po chwili skutecznie wybroniła się przed stratą serwisu. Polka nie była w stanie dotrzymać kroku rówieśniczce z Rosji, która wróciła do świetnej gry z poprzedniej odsłony. W efekcie Astachowa zanotowała serię sześciu wygranych gemów z rzędu, co dało jej zwycięstwo 6:1 i pewny awans do półfinału turnieju we Wrocławiu. Chwalińska tym samym pożegnała się z rywalizacją.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Odniesione zwycięstwa pozwoliły Chwalińskiej dołożyć do dorobku w rankingu WTA 12 punktów. To oznacza, że w poniedziałkowym zestawieniu 21-latka powinna wrócić do czwartej setki zestawienia.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!